Take a photo of a barcode or cover
I have very mixed feelings. The characters were okay, I loved Luna as a character, but Fowler just seemed like a stereotypical manly man with "no feelings". The setting was okay as well, I felt it could have been developed more.
This was a good quick read that I overall enjoyed. It is told from the perspectives of Luna and Fowler in a world where there is only one hour of sunlight and the dark brings monsters. The ending twist I did not see coming and it was a good one. I do not know if I will continue with the series but it was a good read.
adventurous
medium-paced
Strong character development:
No
Loveable characters:
Complicated
Diverse cast of characters:
No
Flaws of characters a main focus:
Yes
Początkowo chciałam dać książce trzy gwiazdki, bo mimo wielu problemów, ma pewien urok i kilka dobrych pomysłów. Byłam bowiem przekonana, że to debiut, a mało która pierwsza książka jest idealna.
A potem sprawdziłam, odkryłam że Autorka jest zaprawioną w bojach pisarką i cała ta wyrozumiałość poszła się kochać. Bo Reign of shadows is one big mess.
Autorka miała ciekawy pomysł- w tej wersji Roszpunka żyje w postapokaliptycznym świecie, a swej wieży nie może opuszczać bo las wokół jest bardzo niebezpieczny. W dodatku postać jest niewidoma, ale to jej zupełnie nie przeszkadza. Luna biega po lesie, uchyla się przed strzałami, sieka warzywa i w ogóle. Przełknęłabym to jako dowód, że bohaterka ma supermoce, ale przy okazji cała jej narracja jest bardzo skoncentrowana na obrazie.
Niewidoma od urodzenia bohaterka opisuje wszystko używając określeń, które nie powinny dla niej nic znaczyć.
Świat przedstawiony, choć bardzo ciekawy, nie trzyma się kupy. W tym świecie od siedemnastu lat trwa zaćmienie, słońce pokazuje się na godzinę dziennie. Mimo to bohaterowie są w stanie wyhodować groszek czy zboza, znaleźć jagody i lecznicze zioła (które działają jak współczesne antybiotyki). Co więcej, żyje tu całkiem dużo roślinożernych zwierząt. Bohaterka nie wie, czy poza wieżą zostali jeszcze jacyś ludzie, ale jednocześnie posiada takie rzeczy jak buty, kilka ładnych ubrań na zmianę a gdy rusza na wyprawę, potrzebny sprzęt. Skąd?
O tym, że w samym środku przedzierania się przez pełen potworów las jej oddech pachnie słodko i miętowo, oraz żadna z postaci nie poci się ani nie śmierdzi, nawet nie wspominam.
Charakterystyka poszczególnych bohaterów jest bardzo... naiwna. Oczywiście, że przeciwnicy są okrutni i szaleni, biją psy i składają ofiary z ludzi. Dobrzy bohaterowie są dobrzy, szlachetni i po jednym spojrzeniu wiedzą, czy można komuś zaufać.
I gdyby to był debiut pewnie bym te naiwności przełknęła, bo Luna jest niegłupią bohaterką, historia ma pewien wdzięk i jestem ciekawa co dalej. Ale wobec pisarki z dorobkiem wymagania mam nieco większe. No i ten plot twist na koniec! To niepotrzebne bohaterstwo!
Uch.
A potem sprawdziłam, odkryłam że Autorka jest zaprawioną w bojach pisarką i cała ta wyrozumiałość poszła się kochać. Bo Reign of shadows is one big mess.
Autorka miała ciekawy pomysł- w tej wersji Roszpunka żyje w postapokaliptycznym świecie, a swej wieży nie może opuszczać bo las wokół jest bardzo niebezpieczny. W dodatku postać jest niewidoma, ale to jej zupełnie nie przeszkadza. Luna biega po lesie, uchyla się przed strzałami, sieka warzywa i w ogóle. Przełknęłabym to jako dowód, że bohaterka ma supermoce, ale przy okazji cała jej narracja jest bardzo skoncentrowana na obrazie.
Niewidoma od urodzenia bohaterka opisuje wszystko używając określeń, które nie powinny dla niej nic znaczyć.
Świat przedstawiony, choć bardzo ciekawy, nie trzyma się kupy. W tym świecie od siedemnastu lat trwa zaćmienie, słońce pokazuje się na godzinę dziennie. Mimo to bohaterowie są w stanie wyhodować groszek czy zboza, znaleźć jagody i lecznicze zioła (które działają jak współczesne antybiotyki). Co więcej, żyje tu całkiem dużo roślinożernych zwierząt. Bohaterka nie wie, czy poza wieżą zostali jeszcze jacyś ludzie, ale jednocześnie posiada takie rzeczy jak buty, kilka ładnych ubrań na zmianę a gdy rusza na wyprawę, potrzebny sprzęt. Skąd?
O tym, że w samym środku przedzierania się przez pełen potworów las jej oddech pachnie słodko i miętowo, oraz żadna z postaci nie poci się ani nie śmierdzi, nawet nie wspominam.
Charakterystyka poszczególnych bohaterów jest bardzo... naiwna. Oczywiście, że przeciwnicy są okrutni i szaleni, biją psy i składają ofiary z ludzi. Dobrzy bohaterowie są dobrzy, szlachetni i po jednym spojrzeniu wiedzą, czy można komuś zaufać.
I gdyby to był debiut pewnie bym te naiwności przełknęła, bo Luna jest niegłupią bohaterką, historia ma pewien wdzięk i jestem ciekawa co dalej. Ale wobec pisarki z dorobkiem wymagania mam nieco większe. No i ten plot twist na koniec! To niepotrzebne bohaterstwo!
Uch.
A good start to the series. I liked Fowler and Luna quite a lot. Not a lot of new ground is crossed here though, and at times the story feels a little too familiar (the lightening bug scene was so close to Avatar), which pulled me out each time as I tried to place why it felt familiar. The ending is such a cliff hanger that I'll have to read book 2!
3.5
wooooo yay for books
this can really just be described as a /fun/ book. Because it was fun. A well constructed story, but for me, not memorable enough to go crazy over. But I did enjoy it! It was fun doing a readlong with Linnea, and making fun of the beautiful drama-queen Fowler, making highschool au's and counting how many times Luna "Moistens her lips" (hint: five times)
Love Rapunzel, fantasies, and possibly man-eating bats? Check this out.
wooooo yay for books
this can really just be described as a /fun/ book. Because it was fun. A well constructed story, but for me, not memorable enough to go crazy over. But I did enjoy it! It was fun doing a readlong with Linnea, and making fun of the beautiful drama-queen Fowler, making highschool au's and counting how many times Luna "Moistens her lips" (hint: five times)
Love Rapunzel, fantasies, and possibly man-eating bats? Check this out.
I could see those plot twists coming from a mile away. Well, Luna being blind did surprise me, but it was revealed pretty quickly. But I had Fowler figured out pretty quickly after he was introduced. So the "big reveal" there (and Luna's subsequently lame reaction) was just meh.
There's nothing really memorable or exciting about this book. Luna and Fowler felt like inconsistent characters; that's one of my big book peeves - characters that act out of character. To add insult to injury, the insta-love had me rolling my eyes and quickly skimming through the last portion of the book. I just didn't feel anything for these characters. Fowler's whole aloof stoicism was super annoying because the story's trajectory was so dang obvious! Duh he's going to fall in love with Luna. Duh he's going to doggedly chase after her when she decides to slip away on her suicide mission. Duh she's actually not going to go through with it. Uuuuuugh~
I'm just disappointed that I invested those hours reading this book, because it was so predictable and flat. The beginning held promise, but pretty quickly tripped on its own feet and drowned in the mud.
There's nothing really memorable or exciting about this book. Luna and Fowler felt like inconsistent characters; that's one of my big book peeves - characters that act out of character. To add insult to injury, the insta-love had me rolling my eyes and quickly skimming through the last portion of the book. I just didn't feel anything for these characters. Fowler's whole aloof stoicism was super annoying because the story's trajectory was so dang obvious! Duh he's going to fall in love with Luna. Duh he's going to doggedly chase after her when she decides to slip away on her suicide mission. Duh she's actually not going to go through with it. Uuuuuugh~
I'm just disappointed that I invested those hours reading this book, because it was so predictable and flat. The beginning held promise, but pretty quickly tripped on its own feet and drowned in the mud.