A review by thebookslayer_
Strach by Jozef Karika

1.0

Jakie to było złe……

Sam pomysł spoko. Taki typowy horror (bo to jest horror, wbrew napisowi thriller na okładce - nie wiem, czy tu zawinił tłumacz, autor czy wydawca, ale Strach ani na moment nie jest thrillerem), tzn. małe miasteczko, w którym dzieje się coś niepokojącego (w tym przypadku znikające dzieci) i główny bohater, który chce odkryć, co się dzieje naprawdę. Mamy nawet całkiem spoko klimat - małe miasteczko, jedna z najmroźniejszych zim w historii, opuszczony stary dom, do którego wraca główny bohater (to jego dom rodzinny).

Tylko że potem jakby autor sam się nie może zdecydować, w którym kierunku pchać fabułę - paranormalną czy surrealistyczną/realizm magiczny. Osobiście pierwszej kategorii nie lubię, a kiedy autor decyduje się na drugą, to zdecydowanie bardziej wolę, gdy niewiadoma pozostaje niewiadomą dla czytelnika, ale bohater jej nie tłumaczy, przyjmuje po prostu. Bardzo nie lubię, jak dziwne rzeczy autor chce mi wytłumaczyć tak, jakbym miała w nie uwierzyć (zapomnieć, że to fikcja literacka), bo wtedy ma właściwie tylko jedno rozwiązanie: zrzucić wydarzenia na barki „szaleństwa”.

I dokładnie to się tu dzieje. W dodatku nie to, że na koniec się dowiadujemy, że główny bohater po prostu miał problemy psychiczne albo nadużywał substancji i sam nie wiedział, co się dzieje naprawdę, a co tylko w jego głowie (tego też nie cierpię, tak swoją drogą). Tu jest gorzej. Tu na każdej stronie - na KAŻDEJ STRONIE - bohater nam oznajmia, że „traci zmysły”, „stacza się otchłań szaleństwa”, „totalnie wariuje” i inne takie. Geeez. Narracja z subtelnością młotu pneumatycznego.

Po prostu udajmy, że to się nie stało, ok? Nie przeczytałam tej książki. Kasuję ją z pamięci. W sumie nie porzuciłam jej po 50 stronach tylko dlatego, że chciałam móc powiedzieć, że przeczytałam 10 książek w styczniu. No i mogę. Tylko jakim kosztem…