Take a photo of a barcode or cover
natasha_holovka 's review for:
Fearless
by Lauren Roberts
Całe szczęście czytało się szybko, bo uparłam się że to skończę i jest ciężko moi drodzy.
Uważam, że mam naprawdę sporą tolerancję na cringe i przymykam oko jeśli wiem, że nie jestem docelowym odbiorcą książki, a to jest YA.
ALE TAKA DAWKA SKRĘTU TO PRZESADA TO POWINNO MIEĆ JAKIŚ TRIGGER WARNING.
Po pierwsze poetyckość tej książki jest utrzymana na poziomie rozprawek z początków gimnazjum, ale autorka się uparła, że książka ma być poetycka i dramatyczna. Tak się uparła, że swoje ulubione pomysły, rodem z pamiętnika złotych myśli 15-latki, powklejała po 10 tysięcy razy. I dzięki temu takie perełki jak „Jesteś moją zgubą, ja twoim sterem, razem jesteśmy niepokonani” znajdujemy tutaj na każdej stronie.
Dialogi między bohaterami oprócz tego, że są tak romantyczne i tak błyskotliwe jak poziom poezji tego dzieła, są również npc-towe (szok).
Fabuła przewidywalna (to akurat do przewidzenia), ale jak zobaczyłam, że uszykowała nam plot twist z motywem rodzeństwa to myślałam że się popłaczę XDDD. Absolutnie po najmniejszej linii oporu, najgorsze rozegranie akcji jakie można było tu wymyślić.
Oczywiście mamy do tego klasycznie deus ex machina akurat wtedy, kiedy pojawiała nam się dziura fabularna, no i zrobienie z każdego bohatera, który nam po drodze zawadza - typowego villaina albo wariata. Wszyscy niefajni giną pod koniec, a fajni żyją długo i szczęśliwie.
Wszystko co miało potencjał po 1 części, czyli motyw lovers to enemies, odwrócony typowy motyw na „wszyscy są wyjątkowi, ja jestem zwykła” oraz sztuka dedukcji użyta do przetrwania - zostały spieprzone albo zapomniane.
Absolutnie nic nie było tu oryginalne, ani dobrze napisane. Dlatego 1,5 - za ładną okładkę i za najzabawniejszą śmierć bohatera jaką w życiu wydziałam. Wygladała mniej więcej tak XD: dwóch ziomeczków się bije na miecze, nie chcą się pozabijać tylko sobie tak pykają i nagle jeden ciacha drugiego i mówi „MIAŁEŚ ZROBIĆ TU UNIK” a on mówi „Zapomniałem” i pada. Kino.
Uważam, że mam naprawdę sporą tolerancję na cringe i przymykam oko jeśli wiem, że nie jestem docelowym odbiorcą książki, a to jest YA.
ALE TAKA DAWKA SKRĘTU TO PRZESADA TO POWINNO MIEĆ JAKIŚ TRIGGER WARNING.
Po pierwsze poetyckość tej książki jest utrzymana na poziomie rozprawek z początków gimnazjum, ale autorka się uparła, że książka ma być poetycka i dramatyczna. Tak się uparła, że swoje ulubione pomysły, rodem z pamiętnika złotych myśli 15-latki, powklejała po 10 tysięcy razy. I dzięki temu takie perełki jak „Jesteś moją zgubą, ja twoim sterem, razem jesteśmy niepokonani” znajdujemy tutaj na każdej stronie.
Dialogi między bohaterami oprócz tego, że są tak romantyczne i tak błyskotliwe jak poziom poezji tego dzieła, są również npc-towe (szok).
Fabuła przewidywalna (to akurat do przewidzenia), ale jak zobaczyłam, że uszykowała nam plot twist z motywem rodzeństwa to myślałam że się popłaczę XDDD. Absolutnie po najmniejszej linii oporu, najgorsze rozegranie akcji jakie można było tu wymyślić.
Oczywiście mamy do tego klasycznie deus ex machina akurat wtedy, kiedy pojawiała nam się dziura fabularna, no i zrobienie z każdego bohatera, który nam po drodze zawadza - typowego villaina albo wariata. Wszyscy niefajni giną pod koniec, a fajni żyją długo i szczęśliwie.
Wszystko co miało potencjał po 1 części, czyli motyw lovers to enemies, odwrócony typowy motyw na „wszyscy są wyjątkowi, ja jestem zwykła” oraz sztuka dedukcji użyta do przetrwania - zostały spieprzone albo zapomniane.
Absolutnie nic nie było tu oryginalne, ani dobrze napisane. Dlatego 1,5 - za ładną okładkę i za najzabawniejszą śmierć bohatera jaką w życiu wydziałam. Wygladała mniej więcej tak XD: dwóch ziomeczków się bije na miecze, nie chcą się pozabijać tylko sobie tak pykają i nagle jeden ciacha drugiego i mówi „MIAŁEŚ ZROBIĆ TU UNIK” a on mówi „Zapomniałem” i pada. Kino.