A review by romysvx
Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy by Svetlana Alexiévich

4.0

Reportaże Swietłany Aleksijewicz są specyficzne - białoruska pisarka i dziennikarka w swoich książkach całkowicie oddaje głos bohaterom, nie stosuje żadnej narracji, nie komentuje, nie wprowadza czytelnika w opisywaną sytuację i w żaden sposób nie przygotowuje go do okropieństw z jakimi za chwilę będzie musiał się zmierzyć - od razu wrzuca na głęboką wodę. W “Ostatnich świadkach” swoimi potwornymi i traumatycznymi przeżyciami dzielą się świadkowie i uczestnicy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Dziś, już osoby w podeszłym wieku cofają pamięcią o kilkadziesiąt lat - do czasów dzieciństwa, a nawet i niemowlęctwa, by - tak jak niektórzy - po raz pierwszy dać świadectwo tamtych bestialskich zdarzeń. To wspomnienia wypełnione ciągłym brakiem poczucia bezpieczeństwa i przemożnym strachem - zarówno o siebie jak i najbliższych, duszącym i ciemnym od prochu powietrzem, smakiem ziemi i dziko rosnących leśnych roślin. Zgliszcza domów, cudem ocalałe pojedyncze zabawki, wzdęte od głodu brzuchy, za duże i zbyt ciężkie buty na stopach, mokre od łez twarze matki, sióstr i braci. Takie obrazy rozmówcom Aleksijewicz stają przed oczami niczym żywe - i nie ma tu najmniejszego znaczenia, że od owych wydarzeń upłynęło już niemal pół wieku (pierwsze wydanie książki ukazało się w latach 80). Niektórzy do dziś chowają się na ryk silnika i dźwięk nadjeżdżającego samochodu - nadal nie mogą wyzbyć się strachu, że oto przyjechali Niemcy rozstrzelać ich bliskich, zatłuc zwierzęta, a dom spalić.
Różnorodnie opowiadane są te historie - jedne sucho, surowo - wręcz ascetycznie, inne za to baśniowo i poetycko. Tu nasuwa się też pytanie - co z przytaczanych wspomnień rzeczywiście miało miejsce, a co zostało przez umysł zniekształcone bądź głęboko ukryte, przykryte szczęśliwymi chwilami.
Ciężka, przygnębiająca i przerażająca to lektura. Objętościowo niewielka jednak nie do przełknięcia na raz, nawet nie na jeden czy dwa wieczory - tak ogromne są w tej książce pokłady smutku i rozpaczy. Te skromne 200 stron Aleksijewicz mogłaby jeszcze uszczuplić - niektóre historie są zbyt do siebie podobne, przez co momentami wkrada się monotonia i ich wydźwięk nie znacząco traci na sile i intensywności.

instagram