A review by reverienne
Sztuka przetrwania według Rey by Jason Fry

4.0

To książka, którą bardzo trudno ocenić.

Z jednej strony chciałabym wystawić jej solidne 4.5 gwiazdki. Czytałam "Poradnik" na wiele lat po tym, jak rozczarowałam się trylogią sequeli, nie mając absolutnie żadnych oczekiwań czy raczej ostrożnie spodziewając się kolejnej porażki. W końcu niby jaki worldbuilding miałby być na Jakku? Zarówno Jakku, jak i sama postać Rey wydawały mi się w filmie dość płaskie i nudne. Okazuje się jednak, że worldbuilding jest i to naprawdę dużo. Pojawiają się ze dwie nieprzemyślane głupotki, które pokazują, że autor nie ma pojęcia o życiu na pustyni i nikt go nie poprawił (odejmuję aż 0.5 punkta, bo myślałby kto, że jak postać jest w takim stopniu ukształtowała pustynna planeta, to Disney bardziej się przyłoży), ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczona bogactwem Jakku. Sama Rey jest również wyrazistą postacią i ciekawie czytało się "jej" zapiski. Książkę kupiłam za symboliczne 5 zł, przymierzałam się do niej jak pies do jeża, a ostatecznie łyknęłam ją i miałam z czytania sporą frajdę. Naprawdę polubiłam tę Rey i to Jakku. Sprawiła, że przez moment moje serduszko znowu rozpaliła sympatia do "Gwiezdnych Wojen".

Z drugiej strony... nie ukrywajmy, że ta książka oryginalnie została wydana jeszcze przed premierą filmu, a więc mamy traktować ją jako swego rodzaju teaser, co jest jeszcze gorszą opcją niż gdyby wydali książkę PO premierze filmu i mielibyśmy traktować ją jako dodatek. Bo prawda jest taka, że nic z worldbuildingu Jakku nie ma znaczenia. W filmie zostało wycięte absolutnie wszystko, co mogłoby uczynić Jakku wyjątkowym. Czytanie "Poradnika" boli, bo na moment zostajemy przeniesieni do świata, który pokazuje, że "Przebudzenie mocy" mogło być dużo lepsze, niż jest. Pod tym względem "Poradnik" to absolutna tragedia. Komercha najwyższego szczebla - dostajemy lore, który absolutnie nie ma żadnego znaczenia, który równie dobrze mógłby być niekanoniczny, takie tam luźne notatki twórców podczas pracy nad filmem, które normalnie nigdy nie ujrzałyby światła dziennego w jakiejkolwiek formie. Na dodatek komercha, która zostawia nas z poczuciem pustki, bo teraz widzimy, że to nie tak, że Jakku było puste KONCEPCYJNIE, a jedynie takie się stało za sprawą dramatycznych cięć twórców filmu. Czy to zaskoczenie, że materiał dodatkowy do sequeli "Gwiezdnych Wojen" sprawia, że wzrasta we mnie frustracja zmarnowanym potencjałem sequeli? Nie, ale ta frustracja jest przykra i tak.