dustderouver 's review for:

Egzekutor by Chris Carter
4.0

Nie lubię recenzować książek, które mi się (bardzo) podobały, bo nie mam o czym pisać , a tak to mam chociaż się do czego przyczepić. To moja pierwsza styczność z twórczością Cartera, którą mogę zaliczyć do jak najbardziej udanych i będę sięgać po następne jego dzieła.

Naszymi głównymi bohaterami jest duet Hunter i Garcia, którzy zostają wezwani do tajemniczego, okrutnego morderstwa księdza w kościele i wszystko wskazuje na to, że nie będzie jedyną ofiarą, co dodatkowo sugeruje tajemnicza cyfra 3. Szybko okazuje się, jak pozory mogą mylić i nie każdy ma tak krystaliczną przeszłość, jak się wydawało, a najgorsze koszmary stają się ich rzeczywistością.

Krótkie rozdziały (naprawdę krótkie), przyjemnie i szybko się czyta, więcej dialogów niż opisów oraz perspektywa tytułowego Egzekutora. A że ja uwielbiam czytać perspektywę naszych Złych, to daję za to wielkiego plusa.
‘’- Jeżeli chcesz ze mną rozmawiać, musisz się bardziej postarać. No już, przecież potrafisz. Otwórz buzię.
Patrzyła na niego sparaliżowana lękiem. Strach był silny i myślała, że za chwilę zemdleje.
Pochylił się, jego twarz znalazła się kilka centymetrów od jej twarzy.
- OTWÓRZ GĘBĘ!’’


Przy czytaniu tej książki chyba bardziej interesowała mnie perspektywa mordercy niż sama historia.

Żeby jednak nie było za pięknie, to jestem zaskoczona ilością powtórzeń, jak na taką książkę. I czasem nie są to słowa, a praktycznie całe zdania.
‘’Garcia pokręcił powoli głową.
- Wczoraj wieczorem przestraszyłem Annę.
- To znaczy?
Garcia pokręcił nieznacznie głową.’’

Serio, tak jest w książce. Aż musiałam podrapać się po głowie, bo już się bałam, że widzę podwójnie.

Innym kwiatkiem, przy którym się nawet uśmiałam jest to:
‘’- A kielich? – spytał Garcia. – Co z hipotezą, że zabójca miał pić krew księdza z kielicha?
- Tak.’’

Ale tak co?

Bardzo polubiłam Huntera – spokojna, mądra, stonowana postać, która nie miała w życiu za wesoło. Jak chce, to korzysta z życia i nie udaje świętoszka, a jak trzeba potrafi być poważny, szczególnie, jeśli chodzi o ludzkie życie i nie boi się łamać zasad, aby im pomóc. Myśli trzeźwo, stara się szanować ludzi wokół siebie, o ile ktoś mu nie zajdzie porządnie za skórę.
Garcia – wprawdzie jest bardziej w cieniu Huntera, ale to jednak taki idealny, przyjemny towarzysz i świetny mąż. W sumie ciężko o nim więcej powiedzieć. Trudno go nie lubić.
Kapitan Blake – zawsze obawiam się postaci kobiecych. Szczególnie takich, które mają obejmować wysokie stanowiska i być wyżej niż główni bohaterowie. Lecz ta babka, o dziwo, kupiła mnie. Twarda, ale się nie wymądrza, nie próbuje jakoś dominować za wszelką cenę i podkreślać jaka to jest ważna i niezależna. Broni swoich pracowników (ach, te cudowne riposty na konferencji prasowej), daje dużo swobody i nie ma czegoś w stylu ‘’nie wolno tak robić, bo tak mówię’’ (a nawet jak tak jest, to są ku temu konkretne powody) i stara się możliwie iść na rękę.
Claire Anderson – teraz dla odmiany babeczka, której nie cierpię i nienawidzę całym sercem. Dalej utrzymany schemat cholernie wścibskiej dziennikarki, której nie da się lubić. Po prostu się nie da i lepiej by mi się czytało książkę ze świadomością, że ta postać nie powstała, bo każde kolejne wypowiedziane przez nią zdanie sprawiało, że musiałam odłożyć książkę na bok, żeby ochłonąć i nie walnąć się czymś w głowę (bo Claire się niestety nie da). Jest głupia, przemądrzała i w ogóle trybiki w jej głowie nie uruchamiają czerwonego alarmu, że naraża cudze życie:
‘’- Uważasz, że psychopatyczni mordercy nie czytają gazet?
- No i co z tego?’’


Mało tego, nie ma najwyraźniej zbyt wielkich wyrzutów sumienia z tego powodu i jeszcze bezczelnie chce informacji zwrotnej, bo coś za coś. Jak ktoś ją polubił chociaż odrobinkę, to zastanawiam się jak.

Najważniejsze pytanie – czy domyśliłam się, kto jest sprawcą? I tak, i nie. Zgadłam właściwie na krótko przed jego oficjalnym przedstawieniem przez autora, bo na początku nie brałam tej postaci w ogóle pod uwagę w swoich zgadywankach. Więcej naprawdę ciężko mi powiedzieć, żeby nie rzucić spoilerem.

Czasami miałam wrażenie, że historia jest miejscami ciut naciągana, żeby popchnąć historię do przodu/uargumentować jakieś zachowania lub zdarzenia, ale to często towarzyszące mi uczucie przy tego typu książkach. Jednak z czystym sumieniem polecam Wam Egzekutora.