Scan barcode
A review by lilpositivebunny
FUTU.RE by Dmitry Glukhovsky
5.0
Kilka miesięcy główkuję nad recenzją tej książki. Obiecałam sobie, że nie będę robiła długich wypracowań z moich recenzji książek, ale są takie, przy których inaczej się po prostu nie da. I raz jeszcze traf chciał, że rozpiszę się o książce pana Glukhovskiego. Mając już za sobą trzy jego książki, wiedziałam, że również i ta będzie wyśmienita. Nie wiedziałam jednak, czego mogę się spodziewać i trochę obawiałam się, że albo wyjdzie wszystko dość… Banalne (czy jednak można tu mówić o banalności w jakimkolwiek przypadku, w stosunku do tego autora?), albo ja nie zrozumiem świata przedstawionego, ze względu na powagę tematu nieśmiertelności i przyszłości, które mogły mnie jeszcze przerastać. Wszelkie moje niepewności były zbędne, bo oto kolejny raz mam do czynienia z genialną książką.
Zajawka – krótka, ale niebywale intrygująca, co już jest na plus. Zachęcić do przeczytania poprzez zajawkę to sztuka. I tu się udało, choć wydaje się ona przeciętna, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Skoro jesteśmy na samym początku – wspomnę też o samej okładce. Tajemnicze? Owszem. Nawet bardzo. Nie rozumiałam, co miała oznaczać ta maska. Z czasem jednak wszystko stało się jasne. Kiedy skończyłam czytać spojrzałam na to z pewnego rodzaju podziwem, bo przez myśli mi się przewijało wtedy całkiem sporo wątków z książki. Mało kiedy zwracam uwagę na okładkę w taki sposób. Pierwszy raz właśnie był tu i cieszę się, że w ten sposób na to spojrzałam.
Cała wizja świata, całe jego przedstawienie wprawiło mnie w zachwyt. Umiejętność pokazania w tak plastyczny sposób czegoś tak odległego wypadła doskonale. Piękny, wręcz idealny świat. Jednak jak sam autor to pisał - „Lecz każda utopia ma swoje cienie.”. Świat, można by powiedzieć, że idealny dla wszystkich nieśmiertelnych osób. Czy aby na pewno? Jak zawsze były, tak i są podziały i hierarchie ludzkie – tam, choć w odległym świecie, takie coś również funkcjonuje. Nie wszyscy są jednak szczęśliwi, nie każdemu jest to dane… Wybrańcy mają życie tak, jak i mają przywileje niedostępne dla każdego człowieka. Barwność opisów, dająca duże pole do popisu dla wyobraźni czytelników, mnie ucieszyła. Ukazanie świata przedstawionego tak, żeby nie nudzić swoich odbiorców to szczególnie ciężkie wyzwanie dla pisarzy. Autorowi jednak należy pogratulować, bo jemu udało się mnie nie zanudzić. Ba! Sprawił, że mnie to tym bardziej wciągało i ten świat miałam na wyciągnięcie ręki, dzięki czemu mogłam do niego wejść i obejrzeć go z tej perspektywy, którą ukazał nam autor. Oczywiście, należy też tu od razu pochwalić pomysł ilustracji oraz realizację tego pomysłu. Duży podziw dla autora książki oraz pana Sergeya Kritskiy'ego. Wizualizacja pokazała tylko, jak różnie można odbierać czyjeś słowa. Wyobrażenia świata były zupełnie inne, niż te z którymi się spotkałam w książce. Dla każdego jednak ten świat wygląda inaczej i to jest magiczne. A urzeczywistniona wizja autora, poznanie tego i obrazu świata, dostarczało nowych myśli na temat tych miejsc.
Książka miała w sobie akcenty humorystyczne, co bardzo mi odpowiadało. Niestety po skończeniu wydało mi się to aż smutne. Może dlatego, że ich świat wcale taki kolorowy nie był? Może. Może przez żal, że różnych ludzi czeka los, dla niektórych przesądzony z góry? Kto wie…
Jak w każdej książce (no, prawie każdej) zawsze znajdą się cytaty, które trafiają do mnie i stają się dla mnie czymś szczególnym, przez to, co sobą niosą. Bezdyskusyjnie jest to plusem zarówno dla pisarzy, jak i czytelników.
Aspekt nieśmiertelności jest tu niesamowicie ciekawy. Obawy, że mnie przerośnie ta lektura były niesłuszne. Ile to myśli w sobie zrodziło, ile pytań powstało na ten temat? Zapewniam was, że dużo. Refleksji pojawiało się naprawdę sporo. A ja tylko przekonałam się kolejny raz – tym razem od innej strony – że nie chciałabym być nieśmiertelna. Miałam do tego swoje powody, ale ta książka mi ich tylko dołożyła. Kto by chciał żyć wiecznie? Oj, wielu ludzi. Część z obawy przed nieznanym – śmiercią. Część, bo chcieliby widzieć świat za kilkadziesiąt/kilkaset lat, jak bardzo się zmienia. Powodów co niemiara. Niestety sama nieśmiertelność to za mało. Autor dobrze… Zauważył, że do wiecznego życia przydatna jest też młodość. Kto chciałby być wiecznie żywym i uskarżać się na coraz więcej dolegliwości oraz wyglądać z wiekiem, jak trup? Nieliczni, o ile można w ogóle mówić o kimkolwiek. Niemniej, dzięki tej wizji nieśmiertelności, uświadomiłam sobie, że to jest straszne. Śmierć utraciła swoje panowanie na świecie. Są jednak tacy, co nie mogą doświadczyć nieśmiertelności, ale pragną jej i łakną, bo oni nadal są zagrożeni, oni mogą umrzeć. Ale nie każdy może otrzymać ten dar. Niektórych też się pozbawia tego. To był najsmutniejszy aspekt, ale jakże słuszny. Przeludnienie, szczególnie dotkliwe w FUTU.RE pokazuje, że nie ma sprawiedliwości, a marzenia wielu ludzi są ich śmiercią (dosłownie i w przenośni). Wydawało się, że będąc niesmiertelnym, można wszystko. Ta książka pokazuje, że można się bardzo pomylić i spaść na samo dno, zostać pozbawionym wieczności. Czy to sprawiedliwe? Nie.
Przy okazji nieśmiertelności nie sposób nie poruszyć tematu sensu życia i szczęścia. Czy życie wielu tych ludzi miało sens? Może. Nie jest to jednak tym samym, jak dla ludzi, którzy nie otrzymali przepustki do wiecznego życia. Dla nich sens życia jest postrzegany inaczej, dla nich to zupełnie inna wartość. To jest piękne. Przedstawienie tego, jak i wielu, naprawdę wielu aspektów, jest godne podziwu. I tak, część ludzi mogła być szczęśliwa. Co jednak, jeśli dochodziło do marzeń? Co, jeśli czyimś marzeniem było posiadanie dzieci? Tacy ludzie nie mogli cieszyć się szczęściem, ich ono opuszczało. Ale nie tylko ich, nie łudźmy się. Czy nawet Jan mógł cieszyć się szczęściem? Oczywiście, że nie. Z różnych powodów, ale swoje szczęście też czymś musiał przypłacić… Czy jednak warto? Na potwierdzenie, że warto można przytoczyć tylko słowa:„Otóż to! Życie! Życie, rozumiesz? A nie wegetacja. Lepiej jest potrzeć zapałkę i spłonąć, ale za to coś poczuć!” Tak, to odnośni się też do miłości. A czy miłość nie jest szczęściem? Oczywiście, że jest. Niestety nie każdy może jej doświadczyć. Czy zabiera się tak komuś szczęście i spełnienie? Owszem i to jest również przykre.
No i właśnie, miłość. Główny bohater przechodzi przez nią, ale i niesamowicie cierpi. Cena tego wszystkiego jest wysoka. On jednak nie rezygnuje. Wątek, który pięknie ubarwił całą powieść. Nadał klimat, którego potrzeba było. To było magiczne.
A okrucieństwo tego świata – czyż różni się od naszego? Nie do końca, choć wydawać się może, że to zupełnie inne czasy i nie należy ich porównywać nijak z naszymi. Fakt, w książce jest to przedstawione z innej perspektywy. Niemniej – potworności się działy zawsze i one nigdy nie ustaną, dopóki są ludzie na ziemi. Wydzieranie marzeń rodzicom? Oczywiście, to okrutne. Tutaj to widać bardzo dokładnie. Znowu przykre, ale prawdziwe…
Czy ktokolwiek z was, drodzy czytelnicy, nie chcą posiadać dzieci? Jeśli tak – może ta książka pokaże wam pewną perspektywę, którą ja dostrzegłam. Coś, co mnie urzekło i sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać nad całą istotą rzeczy. Autor otworzył mi tu oczy na aspekty, których się nie doświadczy, jeśli się samemu nie będzie miało dzieci. Tak, myślę, że to jak najbardziej prawda. Dzięki tej książce, zrozumiałam pewne rzeczy i patrzę na nie inaczej. I tu znowu przyznam, że okazało się to genialne. Sprostuję – nie, nie liczę, że książka was nakłoni do posiadania dzieci. Nie, to nie na tym ma polegać. Myślę tylko o pewnym sposobie patrzenia autora, który dość dużo daje do myślenia – przynajmniej mi. Może to każdemu się udzieli i każdy coś tam dostrzeże?
Oczywiście, było wiele tajemnic, były też niedomówienia. To tylko potęgowało wyjątkowy klimat książki. Sprawiał wrażenie bardziej magicznej, bardziej wciągał do swojego świata. A to jest też dość istotne.
Retrospekcje bohatera, bo tak to można nazwać, pokazanie jego dzieciństwa, przeszłości – jakże trudnej przeszłości, daje też wiele do myślenia. Wzmaga to tylko poczucie smutku i… Osamotnienia? Tak, w rzeczy samej. Historia ta jest straszna. Można to przypisać do każdego człowieka na ziemi – jakie to uniwersalne dzięki temu, nieprawdaż? W życiu każdego pojawiają się takie momenty, u innych to trwa całymi etapami, nawet i całe życie – tak, to można zauważyć i przełożyć z tej książki.
A teraz najważniejsze co powiedzenia… O samej antyutopii, ale i kontekście. Wśród opinii znalazła się osoba, która odniosła się do Orwella. Gdy jeszcze nie znałam jego książek – nie mogłam się odnieść. Teraz jednak, mam pełen tego obraz… Jestem w stanie zgodzić się, że coś tu jest z Orwella i antyutopijnego świata. Tak, to widać nawet bardzo wyraźnie. Nie ma ideanego życia – chyba, że dla najwyżej i najlepiej usytuowanych. Wady były, są i będą – w wielu przypadkach je się ukrywa, maskuje, albo tuszuje pod kłamstwami. Kwestii podobnych – odnośników – jest bardzo wiele, ale nie sposób wszystkie wymienić. Co jednak najbardziej uderza… To perspektywa. W przypadku antyutopii Orwella mieliśmy członków Partii, któzy ze względu na swoją żywotność się zmieniali, acz ustrój zostawał ten sam. Kto oddałby władzę? Nikt. A tu, tu jest perspektywa i obraz świata przedstawiony w najgorszym możliwym zestawieniu, bowiem tu władza jest nieśmiertelna i jej nie da się ściągnąć. Tych ludzi nikt nie zastąpi i to jest pewne. Czyżby najgorszy scenariusz się spełnił? Można tak domniemać.
Końcowo powiem, że książkę czytało się przyjemnie. Wrażenia jakie pozostawiła… Również wszelkie refleksje – takiego natężenia nie spotkałam jeszcze w żadnej książce. Żadna powieść nie poruszyła tylu aspektów, gdzie przy każdym nachodziły mnie różne myśli i przemyślenia. To się nie zdarza. Emocje bijące z tej książki to również wspaniała rzecz. Gratuluję panie Glukhovsky! Raz jeszcze udało się panu mnie zaskoczyć i to tak pozytywnie. Nie spodziewałam się, że tak książka na mnie wpłynie. Nie dziwi mnie też ocena na książkę roku 2015, bowiem jest to dzieło! Mam nadzieję wracać do tej książki, bo była i jest dla mnie świetna. Pozostała w mojej głowie bardzo długo i nadal pozostawiła po sobie pewien ślad. To świadczy tylko o tym, że jest to wyjątkowa pozycja. Książki zapadały mi w pamięć, jednak nie tak, jak ta. Kolejny raz muszę to powiedzieć – idealna książka. Raz to już pisałam – o Metrze 2033, teraz znowu muszę to napisać. Cieszę się, że mogłam to przeczytać. Mam tylko odczucie, że ta recenzja nie oddaje tego, co czuję w związku z tą powieścią. Najwyraźniej słowa nie zawsze są w stanie oddać tego, co czujemy i myślimy… Nadal jestem jednak pod ogromnym wrażeniem i gratuluję takiej wizji świata i umiejętności pisania w taki sposób!
Zajawka – krótka, ale niebywale intrygująca, co już jest na plus. Zachęcić do przeczytania poprzez zajawkę to sztuka. I tu się udało, choć wydaje się ona przeciętna, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Skoro jesteśmy na samym początku – wspomnę też o samej okładce. Tajemnicze? Owszem. Nawet bardzo. Nie rozumiałam, co miała oznaczać ta maska. Z czasem jednak wszystko stało się jasne. Kiedy skończyłam czytać spojrzałam na to z pewnego rodzaju podziwem, bo przez myśli mi się przewijało wtedy całkiem sporo wątków z książki. Mało kiedy zwracam uwagę na okładkę w taki sposób. Pierwszy raz właśnie był tu i cieszę się, że w ten sposób na to spojrzałam.
Cała wizja świata, całe jego przedstawienie wprawiło mnie w zachwyt. Umiejętność pokazania w tak plastyczny sposób czegoś tak odległego wypadła doskonale. Piękny, wręcz idealny świat. Jednak jak sam autor to pisał - „Lecz każda utopia ma swoje cienie.”. Świat, można by powiedzieć, że idealny dla wszystkich nieśmiertelnych osób. Czy aby na pewno? Jak zawsze były, tak i są podziały i hierarchie ludzkie – tam, choć w odległym świecie, takie coś również funkcjonuje. Nie wszyscy są jednak szczęśliwi, nie każdemu jest to dane… Wybrańcy mają życie tak, jak i mają przywileje niedostępne dla każdego człowieka. Barwność opisów, dająca duże pole do popisu dla wyobraźni czytelników, mnie ucieszyła. Ukazanie świata przedstawionego tak, żeby nie nudzić swoich odbiorców to szczególnie ciężkie wyzwanie dla pisarzy. Autorowi jednak należy pogratulować, bo jemu udało się mnie nie zanudzić. Ba! Sprawił, że mnie to tym bardziej wciągało i ten świat miałam na wyciągnięcie ręki, dzięki czemu mogłam do niego wejść i obejrzeć go z tej perspektywy, którą ukazał nam autor. Oczywiście, należy też tu od razu pochwalić pomysł ilustracji oraz realizację tego pomysłu. Duży podziw dla autora książki oraz pana Sergeya Kritskiy'ego. Wizualizacja pokazała tylko, jak różnie można odbierać czyjeś słowa. Wyobrażenia świata były zupełnie inne, niż te z którymi się spotkałam w książce. Dla każdego jednak ten świat wygląda inaczej i to jest magiczne. A urzeczywistniona wizja autora, poznanie tego i obrazu świata, dostarczało nowych myśli na temat tych miejsc.
Książka miała w sobie akcenty humorystyczne, co bardzo mi odpowiadało. Niestety po skończeniu wydało mi się to aż smutne. Może dlatego, że ich świat wcale taki kolorowy nie był? Może. Może przez żal, że różnych ludzi czeka los, dla niektórych przesądzony z góry? Kto wie…
Jak w każdej książce (no, prawie każdej) zawsze znajdą się cytaty, które trafiają do mnie i stają się dla mnie czymś szczególnym, przez to, co sobą niosą. Bezdyskusyjnie jest to plusem zarówno dla pisarzy, jak i czytelników.
Aspekt nieśmiertelności jest tu niesamowicie ciekawy. Obawy, że mnie przerośnie ta lektura były niesłuszne. Ile to myśli w sobie zrodziło, ile pytań powstało na ten temat? Zapewniam was, że dużo. Refleksji pojawiało się naprawdę sporo. A ja tylko przekonałam się kolejny raz – tym razem od innej strony – że nie chciałabym być nieśmiertelna. Miałam do tego swoje powody, ale ta książka mi ich tylko dołożyła. Kto by chciał żyć wiecznie? Oj, wielu ludzi. Część z obawy przed nieznanym – śmiercią. Część, bo chcieliby widzieć świat za kilkadziesiąt/kilkaset lat, jak bardzo się zmienia. Powodów co niemiara. Niestety sama nieśmiertelność to za mało. Autor dobrze… Zauważył, że do wiecznego życia przydatna jest też młodość. Kto chciałby być wiecznie żywym i uskarżać się na coraz więcej dolegliwości oraz wyglądać z wiekiem, jak trup? Nieliczni, o ile można w ogóle mówić o kimkolwiek. Niemniej, dzięki tej wizji nieśmiertelności, uświadomiłam sobie, że to jest straszne. Śmierć utraciła swoje panowanie na świecie. Są jednak tacy, co nie mogą doświadczyć nieśmiertelności, ale pragną jej i łakną, bo oni nadal są zagrożeni, oni mogą umrzeć. Ale nie każdy może otrzymać ten dar. Niektórych też się pozbawia tego. To był najsmutniejszy aspekt, ale jakże słuszny. Przeludnienie, szczególnie dotkliwe w FUTU.RE pokazuje, że nie ma sprawiedliwości, a marzenia wielu ludzi są ich śmiercią (dosłownie i w przenośni). Wydawało się, że będąc niesmiertelnym, można wszystko. Ta książka pokazuje, że można się bardzo pomylić i spaść na samo dno, zostać pozbawionym wieczności. Czy to sprawiedliwe? Nie.
Przy okazji nieśmiertelności nie sposób nie poruszyć tematu sensu życia i szczęścia. Czy życie wielu tych ludzi miało sens? Może. Nie jest to jednak tym samym, jak dla ludzi, którzy nie otrzymali przepustki do wiecznego życia. Dla nich sens życia jest postrzegany inaczej, dla nich to zupełnie inna wartość. To jest piękne. Przedstawienie tego, jak i wielu, naprawdę wielu aspektów, jest godne podziwu. I tak, część ludzi mogła być szczęśliwa. Co jednak, jeśli dochodziło do marzeń? Co, jeśli czyimś marzeniem było posiadanie dzieci? Tacy ludzie nie mogli cieszyć się szczęściem, ich ono opuszczało. Ale nie tylko ich, nie łudźmy się. Czy nawet Jan mógł cieszyć się szczęściem? Oczywiście, że nie. Z różnych powodów, ale swoje szczęście też czymś musiał przypłacić… Czy jednak warto? Na potwierdzenie, że warto można przytoczyć tylko słowa:„Otóż to! Życie! Życie, rozumiesz? A nie wegetacja. Lepiej jest potrzeć zapałkę i spłonąć, ale za to coś poczuć!” Tak, to odnośni się też do miłości. A czy miłość nie jest szczęściem? Oczywiście, że jest. Niestety nie każdy może jej doświadczyć. Czy zabiera się tak komuś szczęście i spełnienie? Owszem i to jest również przykre.
No i właśnie, miłość. Główny bohater przechodzi przez nią, ale i niesamowicie cierpi. Cena tego wszystkiego jest wysoka. On jednak nie rezygnuje. Wątek, który pięknie ubarwił całą powieść. Nadał klimat, którego potrzeba było. To było magiczne.
A okrucieństwo tego świata – czyż różni się od naszego? Nie do końca, choć wydawać się może, że to zupełnie inne czasy i nie należy ich porównywać nijak z naszymi. Fakt, w książce jest to przedstawione z innej perspektywy. Niemniej – potworności się działy zawsze i one nigdy nie ustaną, dopóki są ludzie na ziemi. Wydzieranie marzeń rodzicom? Oczywiście, to okrutne. Tutaj to widać bardzo dokładnie. Znowu przykre, ale prawdziwe…
Czy ktokolwiek z was, drodzy czytelnicy, nie chcą posiadać dzieci? Jeśli tak – może ta książka pokaże wam pewną perspektywę, którą ja dostrzegłam. Coś, co mnie urzekło i sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać nad całą istotą rzeczy. Autor otworzył mi tu oczy na aspekty, których się nie doświadczy, jeśli się samemu nie będzie miało dzieci. Tak, myślę, że to jak najbardziej prawda. Dzięki tej książce, zrozumiałam pewne rzeczy i patrzę na nie inaczej. I tu znowu przyznam, że okazało się to genialne. Sprostuję – nie, nie liczę, że książka was nakłoni do posiadania dzieci. Nie, to nie na tym ma polegać. Myślę tylko o pewnym sposobie patrzenia autora, który dość dużo daje do myślenia – przynajmniej mi. Może to każdemu się udzieli i każdy coś tam dostrzeże?
Oczywiście, było wiele tajemnic, były też niedomówienia. To tylko potęgowało wyjątkowy klimat książki. Sprawiał wrażenie bardziej magicznej, bardziej wciągał do swojego świata. A to jest też dość istotne.
Retrospekcje bohatera, bo tak to można nazwać, pokazanie jego dzieciństwa, przeszłości – jakże trudnej przeszłości, daje też wiele do myślenia. Wzmaga to tylko poczucie smutku i… Osamotnienia? Tak, w rzeczy samej. Historia ta jest straszna. Można to przypisać do każdego człowieka na ziemi – jakie to uniwersalne dzięki temu, nieprawdaż? W życiu każdego pojawiają się takie momenty, u innych to trwa całymi etapami, nawet i całe życie – tak, to można zauważyć i przełożyć z tej książki.
A teraz najważniejsze co powiedzenia… O samej antyutopii, ale i kontekście. Wśród opinii znalazła się osoba, która odniosła się do Orwella. Gdy jeszcze nie znałam jego książek – nie mogłam się odnieść. Teraz jednak, mam pełen tego obraz… Jestem w stanie zgodzić się, że coś tu jest z Orwella i antyutopijnego świata. Tak, to widać nawet bardzo wyraźnie. Nie ma ideanego życia – chyba, że dla najwyżej i najlepiej usytuowanych. Wady były, są i będą – w wielu przypadkach je się ukrywa, maskuje, albo tuszuje pod kłamstwami. Kwestii podobnych – odnośników – jest bardzo wiele, ale nie sposób wszystkie wymienić. Co jednak najbardziej uderza… To perspektywa. W przypadku antyutopii Orwella mieliśmy członków Partii, któzy ze względu na swoją żywotność się zmieniali, acz ustrój zostawał ten sam. Kto oddałby władzę? Nikt. A tu, tu jest perspektywa i obraz świata przedstawiony w najgorszym możliwym zestawieniu, bowiem tu władza jest nieśmiertelna i jej nie da się ściągnąć. Tych ludzi nikt nie zastąpi i to jest pewne. Czyżby najgorszy scenariusz się spełnił? Można tak domniemać.
Końcowo powiem, że książkę czytało się przyjemnie. Wrażenia jakie pozostawiła… Również wszelkie refleksje – takiego natężenia nie spotkałam jeszcze w żadnej książce. Żadna powieść nie poruszyła tylu aspektów, gdzie przy każdym nachodziły mnie różne myśli i przemyślenia. To się nie zdarza. Emocje bijące z tej książki to również wspaniała rzecz. Gratuluję panie Glukhovsky! Raz jeszcze udało się panu mnie zaskoczyć i to tak pozytywnie. Nie spodziewałam się, że tak książka na mnie wpłynie. Nie dziwi mnie też ocena na książkę roku 2015, bowiem jest to dzieło! Mam nadzieję wracać do tej książki, bo była i jest dla mnie świetna. Pozostała w mojej głowie bardzo długo i nadal pozostawiła po sobie pewien ślad. To świadczy tylko o tym, że jest to wyjątkowa pozycja. Książki zapadały mi w pamięć, jednak nie tak, jak ta. Kolejny raz muszę to powiedzieć – idealna książka. Raz to już pisałam – o Metrze 2033, teraz znowu muszę to napisać. Cieszę się, że mogłam to przeczytać. Mam tylko odczucie, że ta recenzja nie oddaje tego, co czuję w związku z tą powieścią. Najwyraźniej słowa nie zawsze są w stanie oddać tego, co czujemy i myślimy… Nadal jestem jednak pod ogromnym wrażeniem i gratuluję takiej wizji świata i umiejętności pisania w taki sposób!