A review by romysvx
Miasto jest nasze by Justin Fenton

4.0

Zauważyliście, że nikt inny jak Amerykanie nie może pochwalić się równie ogromną liczbą znakomitych i niezwykle realistycznych filmowych i telewizyjnych produkcji policyjnych? Francuzi mieli Mellville’a, Giovanniego i Verneuila, a Włosi swoje poliziotteschi - jednak to właśnie amerykańskie kino jest przede wszystkim kojarzone z brutalnymi, skorumpowanymi gliniarzami. Reportaż Justina Fentona tylko udowadnia, że legendarny niehonorowy amerykański policjant to żaden mit, a machlojki i brudne interesy policji, które oglądamy w hollywoodzkich akcyjniakach i proceduralach to nie bajeczki wyssane z palca, a stuprocentowa prawda. Amerykańscy scenarzyści nie muszą szczycić się wielką wyobraźnią i fantazją - wystarczy ze wyjdą na ulicę i voila - materiał do scenariusza kolejnego hitu o złych policjantach mają pod ręką. „Miasto jest nasze” czyta się właśnie jak przeniesiony na karty książki sezon The Wire bądź współczesnego kontynuatora brudnego, surowego policyjnego kina lat 70 w stylu „Serpico”. Fenton rzetelnie i – jak na doświadczonego dziennikarza śledczego przystało – relacjonuje głośną sprawę baltimorskiego oddziału policjantów zamieszanych w korupcję, fałszowanie zeznań i dowodów, wyłudzenia, handel narkotykami czy brutalne zachowania wobec świadków i ofiar . Dziennikarz szczegółowo kreśli sylwetki głównych bohaterów (chociaż tu odpowiedniejsze byłoby określenie - „antybohaterów”), śledzi ich drogę od samego początku kariery w służbie mundurowej, aż po głośne procesy związane z ich gangsterską działalnością. Autor trafnie punktuje ich niepokojące, patologiczne zachowania i nawyki, które już w początkach zatrudnienia w baltimorskiej jednostce powinny zapalić czerwoną lampkę u współpracowników. Obraz policji wyłaniający się z reportażu Fentona jest przerażający do szpiku kości - to kompletne zaprzeczenie powszechnej definicji tego organu - tj. formacji przeznaczonej do ochrony bezpieczeństwa ludzi i mienia oraz do utrzymywania bezpieczeństwa i porządku publicznego. Oddział z Baltimore to zwykli przestępcy - ich chlebem powszednim są kradzieże ogromnej ilości pieniędzy od świadków, podrzucanie fałszywych dowodów, niczym nieuzasadniona przemoc i wyjątkowo brutalne napady.
Pierwsza połowa reportażu Fentona składa się praktycznie głównie z licznych opisów patologicznych zdarzeń z udziałem policjantów-przestępców i szczerze mówiąc tak jak sam początek czytałam z żywym zainteresowaniem i wypiekami na twarzy - tak po kilkudziesięciu stronach monotonia i dłużyzny zaczęły dawać się we znaki. Na szczęście w drugiej części książki do akcji z przytupem wkracza FBI i tu zaczyna się dynamiczna, niedająca czytelnikowi ani chwili wytchnienia pogoń za przestępcami-stróżami prawa. Od tego momentu „Miasto jest nasze” to istny rollercoaster, kipiący energią pościg trzymający w napięciu jak finał „Brudnego Harry’ego” bądź klasyk policyjnego kina sensacyjnego w reżyserii Friedkina. Nieodkładane do samego końca!
Porażająca i niemieszcząca się w głowie jest skala korupcji, nieczystych powiązań i wzajemnego krycia, przymykania oczu na karygodne i skandaliczne przypadki łamania prawa przez tych, którzy owego prawa powinni strzec i je egzekwować. Czyta się jak najlepszą klasyczną amerykańska powieść akcji! Bardzo dobre!

instagram | facebook