A review by tomasz99
Zmiana by Édouard Louis

5.0

Tak wiele chciałbym w tej recenzji wyrazić, ale nie wiem czy będę w stanie. Kiedy zobaczyłem że została wydana kolejna książka Louisa, od razu zacząłem ją czytać.

Po etapie skupienia się na rodzicach wrócił stary dobry Louis, znów skupiający się na sobie i swojej ścieżce życiowej. To jednak, jak wskazuje tytuł, książka o zmianie. Nie tyleż o rodzinie, jak w poprzednich częściach, co o przyjaciołach, ludziach spotkanych na drodze, w kolejnych etapach pięcia się po szczeblach drabiny społecznej — od gimnazjum z internatem, po liceum w stutysięcznym mieście, aż do paryskiej bohemy z arystokracją na czele — i związanymi z tymi kolejnymi próbami wtopienia się w niepisane zasady społeczne, za każdym razem od nowa.

Czasem jest tak że książki trafiają w odpowiednich momentach, kiedy to lektura uderza ze zdwojoną siłą. Dokonywanie rewolucyjnych aktów na dziecięcym sobie, tak tę książkę bez wchodzenia w zbędne szczegóły odebrałem. Miała dla mnie autoterapeutyczny wpływ. Uderza tym bardziej że jesteśmy z Edouardem niemal rówieśnikami.

„Chciałbym z kimś o tym porozmawiać, móc opowiedzieć o intensywności tego, co się wtedy we mnie działo, nie o gwałtowności destrukcyjnej, nie, przeciwnie — o wspaniałej możliwości wyrwania się z własnej skorupy, możliwości wyzwolenia.”

To niewątpliwa opowieść sukcesu. Ale tym razem Louis nie używa narzędzia retrybucji, używa wdzięczności. Wdzięczności dla tych wszystkich kobiet które przyjęły go pod swe skrzydła, a później mężczyzn z klas wyższych którym też wiele zawdzięcza.

Momentami odczuwałem jednak zbyt wiele megalomanii czy zbytniej kreacji; zabrakło tego co u autora charakterystyczne — wskazania winnych niesprawiedliwości, samokrytyki, oskarżenia idyllicznej klasy w której sam Edouard się znalazł, a do której przecież tak namiętnie aspirował. Z małym przebłyskiem świadomości wyrażonej w napisanych później książkach, kiedy spotyka się z ojcem w zapyziałym bloku po tym, jak spotkał się z mężczyzną na kanapie tapicerowanej futrem niedźwiedzia polarnego którego nie mógł zalać trzymanym w ręce winem.

„Nie cierpiała mojego naiwnego i ślepego poddania się regułom świata wyższej klasy średniej. W trakcie naszych kłótni krzyczała, że chce czytać dla przyjemności, a nie po to, by — jak ja — gromadzić wiedzę i władzę”

Czytając myślałem nad różnicami między Polską a Francją, awansie klasowym, o egalité z motto Republiki. Lektura jest warta przeczytania po wcześniejszych, bardziej klasycznych książkach Louisa.

„marzyłem, żeby przyciskali moją twarz do swoich ud. Czy rodzice są w stanie wyobrazić sobie, że świat wyobraźni ich dziecka zaludniają takie obrazki? […] ilekroć padało słowo „homoseksualizm”, przyspieszało mi tętno, gdyż byłem pewny, że wystarczy, by z czyichś ust padło to słowo, a wszyscy się zorientują, że odnosi się ono do mnie”

„wielu z nich było artystami i traktowali pracę w teatrze jako pewien etap w życiu, że oni również zamierzali pewnego dnia wyjechać, dlatego nadzieja na wyjazd była wpisana w ich obecność tutaj”

„Od urodzenia próbowałem uchodzić za kogoś, kim nie byłem, i z powodu tego wszystkiego teatr był oczywistością, nie artystycznym powołaniem, po prostu kontynuacją mojego życia”

„Chciałem za wszelką cenę uciec od swojego dzieciństwa, chciałem uniknąć ołowianego nieba Północy i z góry skazanego na porażkę życia moich kolegów z dzieciństwa, których społeczeństwo wszystkiego pozbawiło, dla których jedynym wyobrażeniem szczęścia były codzienne wieczory spędzane pod wiatą przystanku autobusowego na piciu z plastikowych kubków piwa i anyżówki, by zapomnieć o rzeczywistości”

„Kwestionowanie przemocy świata było luksusem, na jaki nie mogłem sobie pozwolić, najpilniejsze było podążanie ciągle naprzód”