A review by lenerystia
Czerwony lotos by Arkady Saulski

4.0

Książka zainspirowna grą, która jeszcze wówczas nie powstała
Japońskie klimaty, samurajowie oraz boskie moce
Czerwony Lotos - Arkady Saulski

Uwaga spojlery!
Od kilku lat oglądam kanał Krzyśka Piersy, więc nie sposób, żebym nie znała i tego pana. Chociaż minęło trochę czasu od premiery, lecz prędzej nie miałam jakoś chęci.
Początek mnie nudził, ale w miarę rozwoju akcji wciągnęłam się. Wydawało mi się, że to będzie prostoliniowe zjednoczenie klanów i pokonanie wroga, lecz nic bardziej mylnego. Zdrada, nutka magii, ucieczka, przetrwanie, zemsta.
Ale opisy walki były po prostu cudowne. Każde zdanie tak obrazowało ruch, jak powinno. Ktoś powie, że walka z olbrzymem taka nierealistyczna, że przyciąganie się linką typowo growe. Co z tego? Może powinniśmy odbiec trochę od realności i bawić się gatunkiem. A w końcu fikcyjny świat, to nie nasz. Może tam inne prawa fizyki występują? W końcu magia też nie należy do naszego świata.
Kreacja postaci na bardzo wysokim poziomie. Każda miała swój własny charakter i każdą poznawałam w dialogach nawet bez dopisania o kim mowa. Główny bohater uważa się za narzędzie, lecz gdy nie wykonuje jedynego zadania, dostaje drugą szansę. Musi się określić, zbudować na nowo.
Magia jest bardzo enigmatyczna, ale nie odbiera to niczego z książki. Wręcz przeciwnie, może mieć większe znaczenie niż po przeczytaniu 1 tomu można przypuszczać.
Miło, że oprócz podziału na Omote, były jeszcze wyraźnie oddzielone przeskoki w narracji, dzięki czemu można wygodnie przerwać czytanie, a potem wrócić, bez gubienia wątku. Bez nich podejrzewam, że byłoby ciężko przebrnąć przez tak obszerne fragment tekstu.
To czas trochę ponarzekać.
Romans z Torą to było jedno wielkie meh. Rozumiem, że to były pierwsze takie przeżycia bohatera, ale służyła Hiroshiemu. Czy on nie pomyślał, że ona przekaże użyteczne informacje swemu panu? Jako pisarz rozumiem, że miał swoje przecierpieć, przyjąć lekcję, ale mimo to, niezbyt ten wątek mi się podobał.
Nie przeszkadzał mi brak tej "silnej kobiecej postaci". Na rynku jest masa książek z ich plagą, jedne lepsze, ale też znajdą się typowe Marysujki.
Tempo powrotu na ścieżkę zemsty za szybkie. Zupełnie jakby bohaterowi nie zostały żadne inne questy i zrushował, aby go czym prędzej skończyć. Zadajmy lepiej pytanie, czy bohater dobrze zrobił? Po śmierci Nobunagi zjednoczone klany się rozpierzchły, a Nippon stracił przewagę, Mandukowie wdarli się do Żelaznego Pałacu. Czyż to nie ironia, że zwalczając jedno zło, przybyło drugie, silniejsze?
No i najmocniejszy zarzut, jaki mogę postawić, to NO SAPKOWSKI TO NIE JEST ̶(̶a̶n̶i̶ ̶P̶i̶e̶r̶s̶a̶)̶