A review by inkaddict
Aurora: Przebudzenie by Amie Kaufman

5.0

5 / 5

Mamy rok 2380 i kadeci, którzy ukończyli właśnie Akademię Aurora, otrzymują swoje pierwsze przydziały. Tyler Jones, najlepszy uczeń akademii oczekuję na możliwość wyboru drużyny swoich marzeń, lecz nie wszystko idzie po jego myśli. Przez jego skłonność do niesłychanych aktów heroizmu, ląduje w drużynie wyrzutków, których nikt inny nie chciał.

Jednak to nie drużyna jest największym zmartwieniem Tyler’a, a tytułowa Aurora O’Malley. Dziewczyna, która spędziła dwieście lat w kriokapsule i teraz nie potrafi się odnaleźć. Nic nie wydaję się, takie jak powinno, a zwłaszcza Auri. Może okazać się ona kluczowa w wojnie tlącej się od miliona lat. Czy specyficzna drużyna 312, składająca się z nieudaczników i wyrzutków może być ostatnią nadzieją Galaktyki?

Jestem maksymalnie zakochana w tej książce, choć z początku niezbyt na to się zanosiło. Prawdopodobnie stoi za tym jedna postać, która totalnie skradła moje serce i wskoczyła do rankingu książkowych mężów. Jest nim Kaliis Idraban Gilwraeth, w skrócie Kal. Wyobraźcie sobie wysokiego elfa z długimi srebrzystymi włosami i fioletowymi oczami, który jest mistrzem sztuk walki. Ponadto jest nieco grumpy i totalnie zakochany w głównej bohaterce. Taki Legolas 2.0. No i to ten rodzaj chłopaka, który połamie ci wszystkie kończyny, jeśli skrzywdzisz jego wybrankę. Na każdej scenie z nim wzdycham z zauroczenia do kartek papieru. Jest po prostu niesamowity, a wątek romantyczny pomiędzy nim a Aurorą jest równie cudowny. Przez ostatnie dni żyje tylko nim. Przeczytajcie tę książkę choćby tylko ze względu na Kala, naprawdę go pokochacie.

Sama fabuła jest ciekawa i nie ma chwili na nudę. Nie jest ona banalna i naprawdę czytelnik wciąga się w wydarzenia. Autorzy sprawnie wprowadzają nas w cały świat, terminologie itp. Choć przyznam, że z początku byłam lekko skołowana, ale tak chyba jest przy nowej fantastyce. Oprócz bohaterów i fabuły urzekł mnie humor! Boże jak ja kocham książki z humorem, a w tej jest go naprawdę dużo. Szczególną robotę odwala tu Fin, którego pokochałam właśnie za jego humor.

Końcówka trzymająca w napięciu i przynajmniej dla mnie nieprzewidywalna. Serio spodziewałam się, że wszystko pójdzie po myśli bohaterów. Niemniej jednak to dla mnie duży plus, że nie wszystko jest takie ,,cukierkowe’’. Jestem przeogromnie ciekawa, co będzie dalej. Zwłaszcza że akcja kończy się w momencie, w którym dowiadujemy się wielu intrygujących rzeczy. Zastanawia mnie, jak rozwinie się wątek mocy Aurory, bo w tej części mamy zaledwie początek. No i oczywiście, co dalej z Kalem i Auri, na to czekam zdecydowanie najbardziej.

Jeśli nie mieliście jeszcze okazji czytać tej fantastycznej książki, to z całego serca polecam. Mam nadzieję, że pokochacie tę historię, tak samo, jak ja. A co najważniejsze, że pokochacie Kala. Piszcie, oznaczajcie mnie, cokolwiek. Z wielką chęcią dowiem się, co macie do powiedzenia na temat tej książki (i Kala ofc).