A review by inbookishworld
Bezludna wyspa by M.A. Bennett

2.0

Początek książki zapowiadał się nieźle - rozbitkowie na bezludnej wyspie, do tego nieszczególnie darzący się sympatią. Miałam nadzieję na trochę brutalniejszą akcję. Jednak minęła połowa, a to co zaczęło się tam dziać spowodowało, że nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać, zwłaszcza przez zachowanie Linka. Sam główny bohater, a zarazem narrator, zachowuje się jak rozkapryszone dziecko (pomimo tego, że ma szesnaście lat) - wyspa jest jego, to on ustala nazwy strategicznych miejsc, mianuje się samozwańczym królem, potrafi jako jedyny wzniecić ogień i przez to wszyscy mają się go słuchać, a jak coś nie idzie po jego myśli zaczyna szantażować koleżanki i kolegów. Plus taki, że pod koniec zaczyna rozumieć, że sam zamienia się w jednego z oprawców, których tak nienawidził. Pozostali bohaterowie są w większości nijacy, głównie poznajemy ich jako stereotypowych uczniów liceum - sportowca, geeka, kujona. Jedynie niewielkie fragmenty pozwalają lekko poznać ich osobowości. Chociaż jeśli się zastanowić, to żadna z tych postaci nie wykazała się zbytnią inteligencją (może poza Florą), ponieważ w sprawie katastrofy wiele rzeczy nie trzymało się przysłowiowej kupy, a oni widząc to, nie poświęcili temu zbyt wiele myśli (brak butów, brak ciał w samolocie czy brak szyby w kokpicie, a także dziwne drzewa z dziwnymi owocami). Autorka przy pisaniu powieści nie pomyślała też, że będąc na diecie składającej się z ryb i kóz niekoniecznie uzyska się sporą ilość mięśni i siły.

W powieści znajduje się dużo odniesień do innych utworów książkowych i filmowych, głównie "Władcy much", "Hrabiego Monte Christo", "Cast Away" czy "Zagubionych". Niektóre z nich mogą je nawet spojlerować, więc trzeba być ostrożnym przy czytaniu "Bezludnej wyspy".

Książkę czyta się szybko. Porusza ona również problem prześladowań w szkole, to że dzieciaki często to ukrywają przed rodzicami, a także psychiczne skutki nękania i to chyba jedyny plus. Wszystkie plot twisty udało mi się odgadnąć dosyć łatwo i żadne z nich nie było dla mnie zaskoczeniem. Epilog w ogóle nie pasował do całości, był kompletnie niepotrzebny.

Podsumowując, lekkie, niewymagające myślenia czytadło, na jeden raz. Niestety nie zostanie ze mną na dłużej.