A review by klaudix3105
Pokora by Szczepan Twardoch

4.0

Nowy Twardoch nie zawodzi, czyta się świetnie jego najnowszą powieść o Aloisie Pokorze.
Pokora to z pochodzenia Ślązak, urodzony w wielodzietnej rodzinie biednego górnika. Jako jedynemu z dwunastki rodzeństwa udało się dostać szansę na wykształcenie. Dzięki opiece miejscowego księdza ma szansę na edukację i uniknięcie losu ojca i braci, skazanych na ciężka pracę w kopalni.
Twardoch zabiera nas znów w świat wojen i przemian społecznych, zawirowań politycznych oraz bardzo wielu emocji, związanych z odkrywaniem swojej tożsamości. Razem z Aloisem Pokorą brniemy przez okopy pierwszej wojny światowej i panowanie kajzera, później przez rewolucyjne nastroje i walki na ulicach Berlina, po odzyskiwanie niepodległości przez Polskę i autonomii przez Górny Śląsk. Pokora, człowiek wyrwany ze swojej klasy społecznej i wciśnięty w inną, do której wcale nie pasuje, rzuca się w wir swiata, w którym przyszło mu żyć, ale o wszystkim, co go spotyka, decydują inni, a nie on sam. Nigdy zdaje się nje podejmować decyzji samodzielnie, za każdym razem biernie znajduje się w centrum różnych wydarzeń. Nigdy nie wie, kim tak naprawdę jest, mimo tego, że był już każdym. Od oficera weterana, który przysięgał cesarzowi Prus wierność, po spartakusowca walczącego z innymi rewolucjonistami na ulicach Berlina. Unika egzekucji, uratowany przez kolegę z dzieciństwa, wraca do rodzinnej miejscowości. Udaje mu się założyć rodzinę i prawie żyć już życiem, jakie w jego mniemaniu w końcu udało mu się zbudować. Prawie, bo główny bohater zawsze wydaje być się niezrozumiany, niezależnie od tego, gdzie się znajdzie. Do żadnej grupy nigdy tak naprawdę nie pasuje, a jedyne, co trzyma go przy życiu i jak sam twierdzi, stanowi o jego egzystencji, jest ciągła obecność w jego wspomnieniach i listach, które pisze, pięknej Agnes. Niezwykłe są losy Aloisa Pokory, człowieka, który nie chciał się angażować ani politycznie ani zbrojnie, ze swoją łagodnością i delikatnością wolał unikać konfliktów, wiele razy otarł się o śmierć - a i tak był wykorzystywany przez różne systemy, od narodowców po komunistów. Zawsze ktoś o nim decydował, a on biernie zgadzał się na wszystko, co serwował mu los, mając siebie za nikogo, z nihilistycznym podejściem do życia, cytując szekspirowskiego Makbeta, żył w tym teatrze i pisał te powieść idioty.
Niesamowicie dobry portret człowieka, który nigdzie nie pasuje. Nawet w rodzinnym domu jest traktowany z niechęcią przez wiecznie nieobecnego przy wychowaniu dzieci tatulka górnika, płonącego gniewem do świata. Alois jako jedyny wykształcony w rodzinie, uznawany za żyjącego ponad stan, który nie jest w stanie pojąć trudow pracy w kopalni.
Jego wieczne rozdarcie między dwa systemy, znajdowanie się zawsze między młotem a kowadłem, dobrze obrazuje scena próby zwerbowania go do swoich szeregów przez dwóch przeciwstawnych sobie postaci - Smila von Kattwitza oraz Dionizego Brauna-Towiańskiego.
Nie czul się ani Polakiem, ani Niemcem, choć bardzo próbował nim być, ani nawet do końca Ślązakiem - na próbę decydowania o sobie, o życiu po swojemu, bo zawsze chyba próbował tylko przeżyć, decyduje się Alois za późno. Nigdy nie był kimś, kim tak naprawdę chciał być, ale też nigdy nie probował.