A review by rafalreadersinitiative
Blood's a Rover by James Ellroy

3.0

Kolejna dobra powieść Ellroya. Dlaczego "tylko" dobra? Cóż, niestety, mocno chaotyczny styl tego, znakomitego skądinąd, pisarza, potrafi być uciążliwy - wymaga on od czytelnika całkowitego skoncentrowania się a na dodatek zbyt wiele pozostawia w sferze domysłów. Tym razem w tym twórczym bałaganie posuwa się za daleko, nawet jak na moją dużą - względem jego twórczych kaprysów - tolerancję. W zasadzie jest tak, że przez około 3/4 powieści nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Sytuacja robi się nieco bardziej klarowna pod koniec, który, po raz pierwszy - odnosząc się do znanych mi powieści Ellroya - mocno rozczarowuje.

Ciężko nazwać "Krew..." kryminałem (ta etykietka zresztą nie pasuje do żadnej z powieści Ellroya, moża poza "Czarną Dalią") - jest to ponownie solidne i dosadne political fiction z elementami thrillera sensacyjnego. Tradycyjnie już, każda z postaci mniej, lub bardziej lepi się od "brudu", nie ma tu charakterów pozytywnych, wszyscy od góry (prezydent) do samego dna, to nieprzebierający w środkach, słowach i czynach popaprańcy, każdym kierują prymitywne przesłanki, nawet jeśli zasłania się tą czy inną ideologią.

Jest brutalnie, jest krwawo (do granic gore), wulgarnie i syfiasto. Takie są powieści Ellroya, i być może taki właśnie jest świat. Jednak po kilkuset stronach nurzania się w tym brudzie, odetchnąłem jednak z ulgą - a nie zupełnie taki powinien być efekt obcowania z literaturą. Zabrakło tutaj solidnej kanwy, dobrej fabuły spajającej poszczególne wątki, czegoś, o czym już wcześniej autor nie napisał lepiej, czegoś, czego by tutaj nie powtórzył...