A review by demetria_books01
Amy. Moja córka by Mitch Winehouse

4.0

Ciekawie było czytać o życiu Amy z perspektywy jej ojca, który zawsze był blisko niej i patrzył jak jego córka stacza się coraz bardziej. Widział to, czego kobieta czasem nie była w stanie dostrzec, zaślepiona uzależnieniem. Wiem, że ich relacje wcale nie były takie kolorowe i usłane różami jak to zostało opisane w książce, ale nie zmienia to faktu, że dla rodzica każda zmiana zachodząca w dziecku, tym bardziej pod wpływem różnych środków takich jak alkohol, jest przerażająca, jest jak cios w serce. 

Tak jak już mówiłam wcześniej, przed przeczytaniem książki niewiele wiedziałam o Amy, może prócz tego, że zmarła młodo i miała problemy z narkotykami i alkoholem. Po lekturze wnioskuję, że była jednocześnie szczęśliwym i nieszczęśliwym człowiekiem. Była pełna przeciwieństw i sprzeczności. Uwielbiała być w centrum uwagi, ale nienawidziła występować przed tłumami przez tremę, która ją zjadała, dosłownie( leczyła ją z czasem zwiększając ilość wypijanych przed występami drinków) i w przenośni. Była silna i słaba psychicznie, z jednymi sprawami radziła sobie bardzo dobrze, ale niektóre dawały jej w kość i odciskały na niej swoje piętno. Dużą rolę w jej życiu odegrała również jedna z przeważających cech jej charakteru. Amy była niezwykle upartą osobą i choć zazwyczaj pomagało jej to w dążeniu do celu, to niestety czasem działało to na jej niekorzyść. 

Amy to w pewnym sensie tragiczna postać.  Jasne, miała pieniądze, kochającą rodzinę, tłumy fanów i talent, ale również życiowego pecha i skłonności do uzależnień, z którymi jak wiemy przegrała. Może gdyby nigdy nie poznała Blake'a, jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Może osiągnęłaby jeszcze więcej, a może wykończyłaby ją trema i paparazzi. Możemy na ten temat tylko spekulować i zadawać sobie pytanie: Co by było gdyby?

Po tej biografii utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystkie te "gwiazdy i sławy", tak uwielbiane przez fanów, nie różnią się kompletnie niczym od zwykłych ludzi. No, może ilością pieniędzy na koncie w banku. Każde z nich jest człowiekiem, jednostką borykającą się z różnymi problemami. Możemy udawać, że jest inaczej, robić z nich nie wiadomo kogo, wywyższać jak jakieś bóstwa, jednak prawda jest taka, że przeżywają takie same dramaty, co my. Oni dorastali, dążyli do upragnionego celu, aż w końcu go osiągnęli. Starają się żyć względnie normalnie ciesząc się tym, co wypracowali przez lata.
Oczywiście, pomijam osoby, które po prostu urodziły się z miliardem dolarów do zagospodarowania i nie muszą kompletnie nic robić, żeby żyć po królewsku.

Podsumowując, książka ta jest kolejnym przykładem na to, że cierpienie jest nieodłączną częścią ludzkiego życia, a także na to, że nie ważne jak bardzo różnimy się za życia, w obliczu śmierci jesteśmy równi. Nie istnieje podział na tych co umarli, bo byli mniej bogaci od tych, co żyją wieczność, bo mieli za co wykupić dodatkowy czas. Żaden człowiek nie wie, kiedy nadejdzie jego koniec. Możemy mieć tylko pewność, że śmierć przyjdzie do każdego i mieć nadzieję, że w przypadku nas i naszych bliskich nie nastąpi to szybko.