A review by cosmobookshelf
Outpost by Dmitry Glukhovsky

2.0

Musiałam tę książkę nieco przetrawić, zanim o niej napiszę. Naprawdę chciałam, żeby mi się spodobała. Ba. Przymierzałam się do kupna drugiego tomu. Ale w ostatecznym rozrachunku dostałam powieść o niczym.

Glukhovsky przenosi nad do Placówki w Jarosławiu, głębokiej Rosji. Wołga stała się trującą rzeką, która oddziela moskiewską cześć Rosji, od tej drugiej. Po drugiej stronie ponoć nie ma nic, a przez zieloną mgłę nie przeszło żadne żywe stworzenie. Do momentu, gdy na moście pojawia się głuchy mnich. Wzbudza to poruszenie nie tylko w mieszkańcach Placówki, ale i w Moskwie. Która potem traci jednak zainteresowanie i Jarosławiem i mnichem. A także oddziałem, który został wysłany na druga stronę mostu.

Co zmieniło Wołgę w trującą breję? Jakie podstawy miała wojna domowa w Rosji? Co tak naprawdę kryje się po drugiej stronie mostu? Jaki jest sens tego wszystkiego? Cóż. Ja nie znalazłam odpowiedzi na te pytania. Co najwyżej na wpół magiczne fakty z du*y.

Przez pierwsze 200 stron nie dzieje się kompletnie nic. Poznajemy placówkę, w sposób minimalny budowane jest napięcie związane z mostem. Fabuła skupia się raczej na tym, że Jegor kocha starszą od siebie Michelle, która kocha (miłością kilkudniową) Kozaka, który z oddziałem pojechał za most. Bohaterowie nie przechodzą metamorfozy, nawet minimalnej. Oprócz Jegora. Cała reszta obstaje przy swoim zdaniu, niezależnie od konsekwencji, przy czym nikt za bardzo nie potrafi komunikować swoich przekonań i doświadczeń.

Chciałam przetestować Glukhovsky’ego i to zrobiłam. Będzie to jednak moje jedyne spotkanie z tym autorem, bo jego wizje fabularne w ogóle nie przypadają mi do gustu. Być może w drugim tomie moje wątpliwości zostałyby rozwiane, ale chyba nie mam siły tracić na to czasu.