A review by romrosp
Barbarzyńca w ogrodzie by Zbigniew Herbert

5.0

Sienna
To jest mój ostatni wieczór w Sienie. Idę na il Campo wrzucić parę lirów do sadzawki Fonte-Gaia, choć prawdę mówiąc, nie ma wiele nadziei, abym tu wrócił. Potem mówię (bo do kogo mam mówić) do Palazzo Pubblico i do wieży Mangia — addio. Auguri Siena, tanti auguri.
Wracam do „Trzech Dziewuszek". Mam ogromną ochotę obudzić pokojową i powiedzieć jej, że jutro wyjeżdżam i że było mi tutaj dobrze. Jeśli nie bałbym się tego słowa, powiedziałbym, że byłem szczęśliwy. Ale nie wiem, czy zostanę dobrze zrozumiany.

Wspomnienia z Valois
Przez radio (albo z grającej szafy) żali się Edith Piaf:
La filie de joie est belle Au coin de la rue la-bas Elle a une clientele Qui lui rempiit son bas. Kiedy przyjadę tu za dwadzieścia pięć lat, Piaf będzie już martwą gwiazdą jak Mistinguette. Ale z ludźmi mego pokolenia, z ludźmi, którzy przeżyli te same wojny, będę mógł się porozumieć rzucając od niechcenia to nazwisko.
Za dwadzieścia pięć lat. Ileż to pokoleń karpi legnie w mule stawu koło pałacu w Chantilly. Tylko Sassetta będzie ten sam i cnota ubóstwa ulatująca w niebo będzie jak nieruchoma strzała Eleaty.
Dzięki Sassetcie wstąpię dwa razy w tę samą rzekę i czas, „chłopiec grający w kamyki", będzie na moment dla mnie łaskawy.
Znów jestem w ruchu. Śpieszę do śmierci. Przed oczami Paryż — hałas świateł.