A review by rafalreadersinitiative
Knaves Over Queens: A Wild Cards Novel by George R.R. Martin, Wild Cards Trust

3.0

"Dzikie Karty" sygnowane nazwiskiem George R.R. Martina skończone. Cóż by o tym napisać, żeby Was zachęcić a jednocześnie pozostać szczerym i tą szczerością Was nie zniechęcić. Przede wszystkim chciałbym, abyście wszyscy wydali pieniądze na tą antologię, aby Zysk i S-ka mieli dość zysku, aby wydać kolejne tomy. Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że pierwszy wolumin "Dzikich kart" wprowadza na "arenę" uniwersum bohaterów, którzy w późniejszych tomach tego "współdzielonego" przez różnych autorów uniwersów dorobią się autonomicznych powieści. Tutaj mamy do czynienia - w większości opowiadań - z (trzymając się komiksowego żargonu) "orgins" postaci. Jedne są ciekawe bardziej, inne mniej, ale praktycznie żadna z nich nie ma szansy na pokazanie czegoś więcej niż to, że właśnie odkryła w sobie super-moc i... ojeju, co z tym dalej? Choć jest kilka wyjątków (zwłaszcza w okresie obejmującym lata 1946 - 1950+ linii fabularnej tego alternatywnego uniwersum, oraz co-nie-co w końcówce [lata 70-te]) to jednak bohaterowie "nabierają wiatru w żagle" dopiero w kolejnych odsłonach cyklu "Dzikie karty" i fajnie by było, gdyby polski czytelnik mógł tego doświadczyć.

Dla fanów komiksów jest to rzecz nieoceniona. "Dzikie karty" zaistniały początkowo, jako "szkielet" do stworzenia gry fabularnej, w którą po kilku piwkach pogrywali sobie G.R.R. Martin i przyjaciele piszący do, hm, może nie "pulpowych", ale coś w ten deseń ;) magazynów science-fiction, by w ostatecznej formie rozrosnąć się do obszernego uniwersum portretującego alternatywną historię, w której w roku 1946 pojawili się, hm, super-bohaterowie i super-złoczyńcy. Co zrobiłby Supermen postawiony przed komisją Herberta Hoovera? Czy Flash byłby w stanie zapobiec zimnowojennemu kryzysowi z 1960 roku? I czy polski super-imigrant Wojtek Grabowski jest w stanie powstrzymać posthipisowską falę dowodzoną przez Króla Jaszczura (alter ego Jima Morrisona) i Radykała? Tego wszystkiego dowiecie się z "Dzikich Kart".

"Dzikie karty" ukazały się niemal równolegle z "Watchmen" Alana Moore'a, co dowodzić może tylko tego, że był to okres, w którym zapotrzebowanie na poważniejsze podejście do etosu superbohatera komiksowego musiało w końcu znaleźć ujście. Jednym z tych kanałów jest właśnie ta antologia. Nie powala na kolana, ale jako początek - z nadzieją na mocniej ugruntowane fabularnie - może być.