A review by demetria_books01
Malfetto. Mroczne piętno by Marie Lu

4.25

Ta książka jest przerażająca. Nie ma w niej ani krzty humoru, żartu, czy jakiejkolwiek ironii. Jest pełna patosu i wzniosłości. Jedyne emocje, jakie przedstawia to strach, wściekłość, ból, żal i tęsknota. Świat w niej przedstawiony jest dosłownym piekłem na ziemi, pełnym okrucieństwa i niesprawiedliwości. Doceniam pomysłowość autorki, w końcu nie jest łatwo wykreować świat od podstaw, tym bardziej jeśli ma się do dyspozycji jedynie dwa podstawowe odcienie rzeczywistości. Mimo to... powieść w tak depresyjnym nastroju to dla mnie trochę za dużo. Książka dogłębnie mnie poruszyła, momentami wywołując złość, irytację, a nawet chęć mordu ( to się tyczy niektórych bohaterów). Wiem, że jest to opowieść fantastyczna, ale były takie momenty, gdy cały ten świat i brutalność z nim związana zdawały się zadziwiająco prawdziwe.

Kiedyś, z czystej ciekawości przeczytałam recenzję tej książki, w której to ktoś stwierdził, iż największym antagonistą, największym złem jest główna bohaterka. Ja to odbieram trochę inaczej. Sama Adelina nie jest złą osobą- współczuje, kocha, uparcie szuka w ludziach dobra. To realia tego świata, zaraza i jej konsekwencje tak ją ukształtowały, że nie panuje nad gniewem i tak jak ojciec czerpie z bólu i rozpaczy radość. Według mnie jest jedyną, prócz swojej siostry, pozytywną postacią. Czytając, zastanawiałam się dlaczego daje się tak łatwo wykorzystywać i oszukiwać. Było mi jej okropnie żal. Potem dopiero zdałam sobie sprawę, że ona tak naprawdę nigdy nie doświadczyła takich uczuć jak miłość, czy przyjaźń. Dodatkowo, ta dziewczyna była w moim wieku! Wbrew wszystkiemu szesnaście lat to wcale nie tak dużo i pod wieloma względami Adelina wciąż była dzieckiem.
Polowanie na ludzi Malfetto skojarzyło mi się z wyłapywaniem Niezgodnych. Malfetto również zabijano, tylko w o wiele gorszy sposób. Nie ważne, czy byłeś dzieckiem, czy nastolatkiem wchodzącym w dorosłość, jeśli miałeś jakieś niezwykłe zdolności, palono cię na stosie jak wiedźmy w średniowieczu. Nawiasem mówiąc, czasy przedstawione w książce odrobinę owo średniowiecze przypominały- mamy tu króla, królową, Inkwizycję, ect.

Już w jednym z pierwszych rozdziałów mamy scenę, w której to ojciec sprzedaje swoją córkę pewnemu szlachcicowi, by móc spłacić swoje długi, a kiedy ta ucieka, chce ją zabić. Od razu przypomniałam sobie podobną sytuację w ,,Córce Kleopatry". Tam jednak ojciec przegrywa walkę w sądzie o swoje dziecko, a dziewczyna zostaje uznana przez przekupionych sędziów za niewolnicę, własność jakiegoś bogacza. Zrozpaczony mężczyzna podcina córce gardło. Woli ją zabić, niż skazać na taki los. Robi to, bo ją kocha. Dwa podobne przykłady sytuacyjne, dwóch ojców i tak różne reakcje. Oba te przykłady pozwalają zrozumieć, czym jest, a raczej czym powinna być prawdziwa rodzicielska miłość.

Jeśli chodzi o wygląd książki - każdy nowy rozdział rozpoczynał piękny, duży inicjał, co niesamowicie mi się podobało. Poza tym, autorka dołączyła na samym początku mapkę świata, który stworzyła. Uwielbiam mapki, więc daję za to wielki, wielgaśny plus.

Podsumowując, ,,Malfetto: Mroczne Piętno" to niezwykła, choć okrutna powieść. Mam problem z jej ocenieniem. Jak już mówiłam jestem zdecydowaną przeciwniczką tak dużej ilości negatywnych emocji w książkach, dlatego też postanowiłam obniżyć ocenę o jeden punkt w dół.