You need to sign in or sign up before continuing.

A review by bartku
The Yiddish Policemen's Union by Michael Chabon

5.0

Autorka dwugwiazdkowej recenzji na Goodreads napisała: "To książka o szachach, śledztwach, judaizmie i Alasce, czyli o rzeczach, na których się nie znam i które mnie nie interesują". W alternatywnej historii Chabona Żydom nie udaje się założyć w 1948 r. państwa Izrael, w związku z czym osiadają m.in. na Alasce. Jest zimno, Indianie nieprzyjaźni, Amerykanie chcą swój stan z powrotem. Fabuła kręci się wokół znalezionego przez policję w hotelu Zamenhof szachisty z kulą w głowie. Czyli faktycznie jest o szachach, śledztwach, Żydach i Alasce - i szczerze mówiąc, przez pierwsze kilkanaście stron drapałem się po głowie, dlaczego to coś zdobyło Hugo, Nebulę i Locusa -nagrodowe trio science fiction. Wtem nagle coś klikło, coś zażarło i zanurzyłem się po pachy w świecie wziętym żywcem z filmów braci Coen, którzy notabene mieli nawet ekranizować tę książkę, ale od 2008 r. ciągle im coś wypada. Wielka szkoda, bo obsadziłem już wszystkie postaci aktorami z "Big Lebowskiego", z oczywistym Johnem Goodmanem jako demonicznym, chorobliwie otyłym rabinem ("it's a glandular problem").

Wydaje mi się, że dla jurorów tych wszystkich nagród fantastyczno-naukowych użycie przez Chabona alternatywnego świata stało się pretekstem, żeby jako literaturę sf zakwalifikować powieść, która fantastyką nie jest, za to jest tak krwista, zabawna i wciągająca, że jurorzy po prostu nie mogli wytrzymać, chichocząc przy tych wszystkich barwnych opisach, jak ten o amerykańskich agentach federalnych, żujących gumę olbrzymach w kolorze płynnego różu, z dobrymi manierami, uśmiechami rodem ze szkółki biblijnej i fryzurami umiejscowionymi gdzieś pomiędzy astronautą a harcmistrzem-pedofilem. Nie wiem, jak było. Ja w każdym razie zamierzam teraz przeczytać wszystko Chabona.