You need to sign in or sign up before continuing.
Take a photo of a barcode or cover
„Będę przy tobie nawet wtedy, gdy nie będziesz chciała, żebym był w pobliżu.”
„Żoną miałam być, miał być ślub i wesele też…” tak śpiewała kiedyś Monika Brodka, i to mogłaby zaśpiewać Rose Coleson. W piosence do ślubu nie doszło, a jak było tutaj? Rose została żoną, ale nie tego mężczyzny, który jej się oświadczył. Jej narzeczony zerwał z nią przez smsa, a ona podczas wizyty w kancelarii poznała swojego przyszłego, fałszywego męża. Jack Hawthorne to trzydziestojedno letni prawnik, który jest kompletnym przeciwieństwem naszej bohaterki. Zimny, opanowany, niewiedzący co to uśmiech mężczyzna stał się małżonkiem kobiety, która widziała świat w kolorowych barwach, dla każdego była miła i zarażała optymizmem. Aż ciężko stwierdzić, kto miał ciężej w tym małżeństwie, jednak Ella Maise odpowie nam na to pytanie. Czekałam na tę książkę tak niecierpliwie, niczym Rose odliczająca dni, do upływu przeklętych trzech miesięcy. I powiem Wam, że warto było czekać. Już od pierwszych stron zostaniemy wciągnięci w małżeństwo, które na początku może być troszeczkę specyficzne. Bo który pan młody zostawia swoją świeżo poślubioną małżonkę na ponad tydzień i wyjeżdża do innego kraju? Podpowiadam: Jack Hawthorne. Dostajemy tutaj perspektywę zarówno Rose, jak i Jacka i jest to według mnie świetne posunięcie. I to nie dlatego, że możemy śledzić bardzo dokładnie i powoli, jak rozwija się relacja naszych bohaterów, ale dlatego, że jedno z nich coś ukrywa. I nie chodzi mi o to, że ktoś z nich chrapie, bądź nie opuszcza deski sedesowej. Ten sekret może zniszczyć coś, co budowało się bardzo długo i jednocześnie, może też złamać nasze serca. Dlaczego? Bo przez całą historię zaczniecie kibicować Państwu Hawthorne. Zobaczycie, jak Rose i Jack się docierają i odkrywają wszystkie małe rzeczy, które pozwolą im zmienić to fikcyjne małżeństwo, w coś prawdziwego. Zaspoileruję Wam jedno: pokochacie Jacka Hawthorne. Ja dla niego przepadłam i najchętniej dostałabym osobną historię, widzianą tylko jego oczami. Mogłabym godzinami wymieniać sceny i fragmenty, które mnie rozczuliły. I nie wspominam już o kupowaniu kawy, czy kwiatów, ale trzymanie za kostkę? Jestem totalnie na tak i aż na usta ciśnie się pytanie: gdzie znajdę takiego Pana Hawthorne. Rose też jest bardzo dobrą postacią, jest taką dziewczyną z sąsiedztwa, z którą chciałoby się zaprzyjaźnić. Taką, która was przytuli, poratuje dobrym słowem, zaparzy pyszną kawę i uraczy ciasteczkiem, które sama upiecze. Ma wielkie serce, chociaż jest człowiekiem zranionym. Przez tę historię się płynie i chociaż, książka ma ponad pięćset stron, to nie wiem, kiedy doszłam do ostatniej strony. Ella Maise ma bardzo lekkie pióro i potrafi wciągnąć czytelnika w świat, który stworzyła. Były momenty, kiedy czułam się tak, jakbym była z naszymi bohaterami i przeżywała to wszystko, razem z nimi. Jedynym minusem i to w sumie takim małym, ale jednak będą dla mnie sceny zbliżeń. Nie wiem, czy to sprawka tłumaczenia, czy może w oryginale też były takie określenia, jednak ja niektórych z nich nie jestem fanką (albo inaczej, czułam się dziwnie podczas czytania tych scen, gdy atakowało mnie słowo wacek). I chociaż już wiem, jak potoczą się losy Jacka i Rose to chętnie do nich wrócę.
współpraca reklamowa: @wydawnictwoznakpl
„Żoną miałam być, miał być ślub i wesele też…” tak śpiewała kiedyś Monika Brodka, i to mogłaby zaśpiewać Rose Coleson. W piosence do ślubu nie doszło, a jak było tutaj? Rose została żoną, ale nie tego mężczyzny, który jej się oświadczył. Jej narzeczony zerwał z nią przez smsa, a ona podczas wizyty w kancelarii poznała swojego przyszłego, fałszywego męża. Jack Hawthorne to trzydziestojedno letni prawnik, który jest kompletnym przeciwieństwem naszej bohaterki. Zimny, opanowany, niewiedzący co to uśmiech mężczyzna stał się małżonkiem kobiety, która widziała świat w kolorowych barwach, dla każdego była miła i zarażała optymizmem. Aż ciężko stwierdzić, kto miał ciężej w tym małżeństwie, jednak Ella Maise odpowie nam na to pytanie. Czekałam na tę książkę tak niecierpliwie, niczym Rose odliczająca dni, do upływu przeklętych trzech miesięcy. I powiem Wam, że warto było czekać. Już od pierwszych stron zostaniemy wciągnięci w małżeństwo, które na początku może być troszeczkę specyficzne. Bo który pan młody zostawia swoją świeżo poślubioną małżonkę na ponad tydzień i wyjeżdża do innego kraju? Podpowiadam: Jack Hawthorne. Dostajemy tutaj perspektywę zarówno Rose, jak i Jacka i jest to według mnie świetne posunięcie. I to nie dlatego, że możemy śledzić bardzo dokładnie i powoli, jak rozwija się relacja naszych bohaterów, ale dlatego, że jedno z nich coś ukrywa. I nie chodzi mi o to, że ktoś z nich chrapie, bądź nie opuszcza deski sedesowej. Ten sekret może zniszczyć coś, co budowało się bardzo długo i jednocześnie, może też złamać nasze serca. Dlaczego? Bo przez całą historię zaczniecie kibicować Państwu Hawthorne. Zobaczycie, jak Rose i Jack się docierają i odkrywają wszystkie małe rzeczy, które pozwolą im zmienić to fikcyjne małżeństwo, w coś prawdziwego. Zaspoileruję Wam jedno: pokochacie Jacka Hawthorne. Ja dla niego przepadłam i najchętniej dostałabym osobną historię, widzianą tylko jego oczami. Mogłabym godzinami wymieniać sceny i fragmenty, które mnie rozczuliły. I nie wspominam już o kupowaniu kawy, czy kwiatów, ale trzymanie za kostkę? Jestem totalnie na tak i aż na usta ciśnie się pytanie: gdzie znajdę takiego Pana Hawthorne. Rose też jest bardzo dobrą postacią, jest taką dziewczyną z sąsiedztwa, z którą chciałoby się zaprzyjaźnić. Taką, która was przytuli, poratuje dobrym słowem, zaparzy pyszną kawę i uraczy ciasteczkiem, które sama upiecze. Ma wielkie serce, chociaż jest człowiekiem zranionym. Przez tę historię się płynie i chociaż, książka ma ponad pięćset stron, to nie wiem, kiedy doszłam do ostatniej strony. Ella Maise ma bardzo lekkie pióro i potrafi wciągnąć czytelnika w świat, który stworzyła. Były momenty, kiedy czułam się tak, jakbym była z naszymi bohaterami i przeżywała to wszystko, razem z nimi. Jedynym minusem i to w sumie takim małym, ale jednak będą dla mnie sceny zbliżeń. Nie wiem, czy to sprawka tłumaczenia, czy może w oryginale też były takie określenia, jednak ja niektórych z nich nie jestem fanką (albo inaczej, czułam się dziwnie podczas czytania tych scen, gdy atakowało mnie słowo wacek). I chociaż już wiem, jak potoczą się losy Jacka i Rose to chętnie do nich wrócę.
współpraca reklamowa: @wydawnictwoznakpl
emotional
hopeful
relaxing
medium-paced
Plot or Character Driven:
Character
Strong character development:
No
Loveable characters:
Yes
Diverse cast of characters:
No
Flaws of characters a main focus:
No
Rose has no idea what Jack Hawthorne is up to when she walks into his office. Jack offers a proposal of marriage and Rose gets to fulfill her dreams of owning a coffee shop. Jack is cold and he’s quiet and Rose is the complete opposite. Rose knows what’s at stake if she doesn’t accept the proposal but what’s in it for Jack?
I loved everything about this book honestly. It was sappy, sweet and overall just swoon worthy. I couldn’t stop smiling while reading this! This was a slow burn and it was honestly worth the wait. The build up was everything!
I loved everything about this book honestly. It was sappy, sweet and overall just swoon worthy. I couldn’t stop smiling while reading this! This was a slow burn and it was honestly worth the wait. The build up was everything!
emotional
funny
sad
slow-paced
Plot or Character Driven:
A mix
Strong character development:
Yes
Loveable characters:
Yes
Flaws of characters a main focus:
Yes
emotional
hopeful
medium-paced
Plot or Character Driven:
Character
Strong character development:
Yes
Loveable characters:
Yes
Diverse cast of characters:
No
funny
lighthearted
medium-paced
Plot or Character Driven:
Character
Strong character development:
Yes
Loveable characters:
Yes
Diverse cast of characters:
No
Flaws of characters a main focus:
Yes
Taking all aspects into consideration, I would give this book 3.75 stars, however purely for enjoyment, it would be borderline 5. I found this book so lighthearted and pure and really fell in love with Jack and Rose and the way they act around eachother. Despite the very cliche and overuse of 'his ocean blue eyes' and her 'perfect smile', it was such a cute read and the way Jack was so devoted to Rose had me melting. I dont usually like the hospital trope, however reading about how worried he was for her, and how he stuck by her side was something I thoroughly enjoyed. I loved that Jack just had a grumpy personality and not a twat, and so I loved reading his pov. Overall, this felt like a comfort read, so I loved every minute of it.
It's a 3.8 for me.
So it's gonna be a long review
I fell in love with Rose and Jack but definitely not in the first half of the book.
I love the fact that Rose was expressing herself, i kind of hope she will cause i don't like books where the girls are always the ones needing help, like why can't you give us a strong female character. It's always the man coming from nowhere and saving you.
At the beginning i didn't like the book because of the plot - like a man coming to rescue and force you to marry him, you don't want to live with him at the beginning because you think you don't know him (even if you have just marry him, you are now acting like you didn't have choice), he never smile and all those stuffs. It was like a story i have already read a thousand times and i kind of hope it was different.
And also there is not a real plot and just one chapter where they were mad at each others and it was over. The end was kind of short for me also.
But btw all these, i love Jack character and all what he was doing because of love even if he has never been there for someone in his life. His love for her was so beautiful. He has become so far one of my favorite fictional man.
So it's gonna be a long review
I fell in love with Rose and Jack but definitely not in the first half of the book.
I love the fact that Rose was expressing herself, i kind of hope she will cause i don't like books where the girls are always the ones needing help, like why can't you give us a strong female character. It's always the man coming from nowhere and saving you.
At the beginning i didn't like the book because of the plot - like a man coming to rescue and force you to marry him, you don't want to live with him at the beginning because you think you don't know him (even if you have just marry him, you are now acting like you didn't have choice), he never smile and all those stuffs. It was like a story i have already read a thousand times and i kind of hope it was different.
And also there is not a real plot and just one chapter where they were mad at each others and it was over. The end was kind of short for me also.
But btw all these, i love Jack character and all what he was doing because of love even if he has never been there for someone in his life. His love for her was so beautiful. He has become so far one of my favorite fictional man.