Reviews

ULTIMA by Jay Kristoff

blok_sera_szwajcarskiego's review against another edition

Go to review page

2.0

Oto nadszedł kres.
Kres bólu, frustracji, złości i zgrzytania zębami nad tą trylogią.
Bogowie, jaka ja wdzięczna że to już za mną.

Teraz wystarczy wytłumaczyć co było nie tak z dziełem Jaya Kristoffa, że potrafiło doprowadzić mnie do szewskiej pasji.

Oto przedstawiam niezwykły przypadek "Wojny lotosowej".

Z pewnym bólem serca muszę powiedzieć, że historia Shimy wypada słabo i rozczarowująco.
Po fenomenalnym (choć pełnym rozterek i niesmaków) tomie pierwszym powstał drugi, nielogiczny, wkurzający i niszczący wszelkie koncepcje swego poprzednika. Bitwa między nimi rozgorzała na gigantyczną skalę, gdyż jeden tom był unicestwieniem dobrych wrażeń z drugiego.Nie można było jednak go w pełni skazać na potępienie, jako że w jego wnętrzu wciąż błyszczała iskra czaru i nadziei.
Wtem na to bitewne pole przybył on, lśniący złotem tom trzeci, i nie wdając się w żadną polemikę z poprzednikami, dokonał samozapłonu, wprawiając wszystkich w skonfundowanie.

Cokolwiek zostało rozpoczęte w "Bratobójcy", w "Głoszącej kres" zostaje potraktowane po macoszemu. O rozwoju postaci to nikt tutaj nie słyszał.
Sama koncepcja rebelii jest absurdalna - Kage istnieje od 10 lat i mimo takiego doświadczenia dźwiganego na plecach nie potrafi podjąć żadnej decyzji jeżeli Yukiko nie ma w pobliżu. Yukiko. 16-letniej dziewczyny, która pojawiła się ot tak w tej całej sprawie.
Choć nietrudno jest być zdziwionym, jeżeli na czele takiego buntu stoi zaślepiony swymi błędami przeszłości i utraconym honorem ojciec do spółki z rozwścieczoną egocentryczną córką. Bo fakt, że Daichi postanawia załatwić wszystko na własną rękę, knując intrygę i nie informując o niej NIKOGO, jest rozbrajający. A jego działanie doprowadza do tego, że połowa bohaterów zostaje uznana za zdrajców i wywalona z rebelii (prowadząc tym samym do ciekawego plot twistu który okazał się bujdą na kółkach i zwykłym kłamstwem), zaś Kaori przez 3/4 książki biega po Shimie krzycząc na wszystkich i postanawiając nie przekazywać kluczowych informacji umożliwiających zakończenie konfliktu zbrojnego, tym samym ratując setki (jeśli nie tysiące) żyć, bo TATULEK MI NIE POWIEDZIAŁ.
WOW
Ale to nie jedyny przykład bohatera z serii 'rozwydrzone dziecko'w GK.

Otóż cały ten konflikt zbrojny, wojna i śmierć zbierające swe żniwo na wyspach tak de facto ma swoje źródło w konflikcie między Hiro a Yukiko.
A poszło o kłótnie w związku.
Oczywiście troszkę uproszczam, bo na tę kłótnię składało się więcej elementów, jednak komu to potrzebne, skoro w trzecim tomie autor na każdym kroku podkreśla, że jakikolwiek atak przypuszcza Yukiko czy którykolwiek krok wykona Hiro, ich myślą przewodnią jest "JAK JA CIĘ NIENAWIDZĘ HIRO/YUKIKO, ZŁAMAŁEŚ/ŁAŚ MI SERCE". A ciąża głównej bohaterki istnieje tylko w dwóch celach - by ludzie za nią szli, bo 'muszą uratować te dzieci' oraz jako główny atak w finałowej potyczce między byłymi kochankami.
Ponieważ nasza tancerka musi dopiec niedoszłemu shogunowi, że to są jego dzieci, ale on nigdy ich nie zobaczy, a one nawet nie poznają jego imienia. I tyle. Rola jej macicy się kończy, doprowadzając ją tym samym na ścisłe podium elementów na siłę wciśniętych w tę powieść.

Ale to nie jedyne miłosne zawirowanie tej książki. Na spokojnie w kategorii "gatunek" obok fantasy można tu umieścić romans. I to najgorszy romans z kategorii YA. Ponieważ nagle wszyscy bohaterowie każde swe działanie uargumentowują gorącym uczuciem względem innego bohatera. Tu naprawdę nie ma innej motywacji niż miłość lub zemsta za złamane serce. Nie ma tu bohatera, który byłby niezainteresowany tą sferą. Romanse Kaori z Piotrem, Akihito z Haną (o ile oboje są jednymi z nielicznych bohaterów, których da się lubić, o tyle... Hana ma mniej niż 20 lat, a Akihito jest starym dziadem? i ten wątek był super dziwny) itd. - żaden nie ma tak naprawdę podstaw by istnieć, wszelkie konflikty aby było "ciekawiej" to tylko zapychacze, nitki na wietrze.

I bardzo podobnie jest z każdą akcją powiązaną z Kinem - jego zdrada czy poczucie przynależności, czy nawet zauroczenie Yukiko to pic na wodę. Development tej postaci NIE MA SENSU. A to, że w pierwszym tomie autor wykreuje go na tajemniczego i dobrego bohatera, w drugim rzuci w otchłań zdrady byle w trzecim powiedzieć "ha ha, patrzcie, oszukałem Was! To była skucha!" jest chamskim wykorzystaniem faktu, że czytelnik wie tylko tyle ile narrator mu powie. Co nie tworzy dobrego pola do plot twistu, bo wyskakuje jak Filip z konopi - ponieważ autor nie pofatygował się, by dać nam chociaż najdrobniejsze wskazówki że jest inaczej, mimo że są rozdziały napisane konkretnie z perspektywy Kina! To! Tak! Nie! Działa!

Ale to wszystko ma prowadzić do tego, że wracamy do starego układu szachownicy, rozłożenia kto jest dobry a kto zły, więc de facto prawie 1200 stron fabuły były psu na budę. Nie po to się pisze książki i złożone trylogie, aby na końcu wywalić wszystko do śmietnika i wrócić do pierwotnego szkicu, ale już przemilczę i przejdę do zwieńczenia akcji, do którego szykowało nas te 1600 stron.
Czyli wojny.
Bo faktem jest, że tytuł zobowiązuje - Wojna lotosowa. Od pierwszego tomu rysuje się konflikt między Kage a Gildią, więc co jest naturalnym zakończeniem podobnej zatarczki?

Połączenie sił w celu pokonania pradawnego bóstwa.

...zaraz co
*sprawdza w secenariuszu* nie no, powinna być walka między obiema stronami konfliktu, a nie wrzucanie nowego przeciwnika w sam środek walki. I choć przyznaję, nawet ciekawe rozwiązanie zostało tu zaserwowane, sposób, w jaki to się rozwiązało oraz jak do tej walki przystąpiono, jest absurdem.

Po pierwsze, włączenie w konflikt arashitor.
Decyzja podjęta tylko po to by wyjaśnić skąd wzięło się przezwisko Buruu, które jest niczym innym niż typową kliszą "zrobiłem co słuszne wiedząc że poniosę tego konsekwencje". Nic zaskakującego.
Kristoff od pierwszego tomu osadza nas w przekonaniu, że arashitoru to dumne, prowadzący względnie samotny tryb życia istoty, które ciężko przekonać oraz jakkolwiek podporządkować. Są niebezpieczne i dbają wyłącznie o stado, jako że ich gatunek powoli wymiera przez ludzi i ich błędy.
Więc co robią arashitory?
Dołączają do wojny między ludźmi a ludźmi. Przy czym masowo giną, co jest dość zabawnym niuansem, bo Buruu na samym początku nie chce by jego gatunek mieszał się w konflikt, potem do niego dołącza z własnej woli, potem znowu chce się wycofać bo nagle o nie do wiary! wojna przynosi krwawe żniwo. W końcu zostaje, bo w sumie to jak już się powiedziało A to trzeba też B, ale do końca stwierdza że muszą przestać.
SPOILER Tylko po to by finalnie umrzeć za sprawę.
I te niezdecydowanie, że raz mówi "widziałaś co się stało z moimi braćmi",a Yukiko się upiera by walczył dalej, gdzie 70 stron później mówi do niego "leć, masz żonę, syna i stado, to nie wasza walka" mimo że 200 stron wcześniej przekonywała go że to właśnie JEGO walka. Straszne pomieszanie z poplątaniem.

Po drugie, cała ta walka z boginią.
O ile przebudzenie jej i cała intryga jak do tego doszło było jedynym świetnym elementem całej książki, o tyle Kristoff tylko utwierdza nas, że w jego książkach intryga jest prowadzona poza opisywaną akcją, zbudowana jest tylko i wyłącznie na kłamstwach lub przemilczeniach, i tak aż do kulminacyjnego momentu. Nie ma bowiem niczego, co wskazywałoby na taki a nie inny tor wydarzeń przez całą trylogię, mimo tylu wątków i czasu jaki zajmowało wprowadzenie intrygi w życie.Nie ma tutaj odkrycia danego elementu, o którym mamy przypomnieć sobie po wielu, wielu stronach, gdyż z początku był niepotrzebny a na końcu okazuje się kluczowy. Tutaj ten element rozwiązania wrzucany jest rozdział przed rozwiązaniem akcji, jakby autor zapomniał, że miał go umieścić, i stwierdził "przecież i tak nikt nie zauważy różnicy".

Po trzecie, śmierci bohaterów.
Tu nie ma ani jednej sceny zgonu przedstawionej w taki sposób, by wybrzmiała. Za każdym razem jest to jedno zdanie wtrącone za okropnie długim i szczegółowym opisem wydarzeń, ale przed drugim okropnie długim i szczegółowym opisem zdarzeń, które nijak mają się do śmierci bohatera. Niejednokrotnie musiałam powtórzyć trzy czy cztery razy poprzednie strony by w ogóle dotarło do mnie, że ten bohater\ta bohaterka już się więcej nie pojawi. Poświęcenie czasu stronicowego na opis spadającej drabinki w przepaść kosztem zaznaczenia zniknięcia kogoś z dalszej fabuły sprawia, że postaci przestają być jakkolwiek ważne. Co jest paradoksalne, gdyż bez nich nic z wymienionych wydarzeń by się nie odbyło.

Epilog - faktycznie, rozumiem że jeżeli ktoś się przywiązał o bohaterów, mógł zapłakać całą stronę. Nawet mi się smutno zrobiło, ale nie dlatego że było mi żal, tylko dlatego,że był to dobrze zmanipulowany tekst mający na celu spowodować łzy. Sam pomysł na bohaterów tamtej sytuacji był średni i kreowany na cholernie epicki, ale nie okłamujmy się - taka była cała trylogia.

Więc na koniec (choć nie poruszyłam zapewne innych bulwersujących czy łamiących zasady logiki oraz ciągu przyczynowo-skutkowego kwestii, nie chcę się już ich doszukiwać) - co czuję po skończeniu WL?
Rozczarowanie. Rozgoryczenie. Smutek, że położono wykonanie tak ciekawego pomysłu na całej linii. Pewnego rodzaju zawód i niechęć do dalszej literatury autora.

Czy polecam? Nie wiem, mówiąc szczerze. Na pewno polecam tom pierwszy oraz te kilka rozdziałów z tomu drugiego, skupionych na Michi, Yoshim i Hanie. Reszta?
Niech arashitory to pożrą.

kingflame's review against another edition

Go to review page

adventurous challenging dark emotional reflective sad tense medium-paced
  • Plot- or character-driven? A mix
  • Strong character development? Yes
  • Loveable characters? Yes

5.0

Finished this book and the way i cried soooo much in last 10% of this book, it felt like i might die of it.
I love love love Yukiko my babygirl and Kin they both lost too much but deserve all the love🥹✨
I will never stop thinking about them and not cry🥹💖

planetbeth91's review against another edition

Go to review page

4.0

A superb conclusion to Kristoff's Debut trilogy. I almost cried which in and of itself is testament to his fantastic skill as a writer. Very few books move me to actual tears and I was legitimately moist about the eye.
Highly recommended trilogy.

yukakotoko's review against another edition

Go to review page

4.0

4.5/5

novelheartbeat's review against another edition

Go to review page

5.0



Gods. I don't even know where to start.

One word to describe this book? INTENSE. There were so many scenes where I had the book in a death grip, on the edge of my seat frantically flipping pages. SHIT HAPPENS, GUYS. And it's crazy! I also forgot how beautiful Jay's prose was. It's a bit on the purple side, but not in a bad way at all. It's descriptive and flowing, painting a vivid picture of the world in your head. He has a way of captivating you, sucking you in. Yes, there were slow moments. But I never wanted to put the book down!

Um, Buruu. BURUU. *dies* Buruu is my favorite character EVER. He really is. Not just my favorite animal character, but favorite period. The only character that could tie with him is Warner. I wish I could be Yukiko so I could have Buruu for myself!!
SpoilerBut, you know, only until the last couple chapters....


Just like with Kinslayer, Yukiko and Buruu's bond blew me away. It was so, so freaking beautiful! The bond between them was so deep, and it is honestly my favorite character relationship I've ever read. They loved each other so much, watched out for each other, believed in one another, would die for one another. SO MANY BURUU/YUKIKO FEELS. So many times that things they said to each other made me misty! I love them so freaking much!
You've the best heart of anyone I've ever met, Buruu. No matter what you did, no matter what anyone says, I'll love you forever. Do you hear me? Forever and always.

Gods, I was so worried, Buruu.
NOTHING TO FEAR. YOU ARE MY HEART, REMEMBER? I DIE WITHOUT YOU.

I DO NOT GO TO EVERSTORM FOR TALK, YUKIKO. I GOT TO KILL OR DIE.
And you expect me to just sit here and pray?
WHO WILL BRING YOU BACK IF I FALL?
Why would I want to come back if you did?
FOOLISHNESS. YOU WILL BE A MOTHER SOON. MUCH TO LIVE FOR. MUCH TO FIGHT FOR. THIS WHOLE COUNTRY NEEDS YOU.
But I need you, Buruu. Don't you realize I can't do any of this without you?
I LOVE YOU, YUKIKO.
And I love you.

You'll take me with you?
TO THE HELLS AND BACK, IF YOU BID IT.
I should tell Michi and the others. I should pack. Give me half an hour.
I WOULD GIVE YOU THE SUN AND THE MOON, YUKIKO. I WOULD GIVE YOU UNENDING JOY AND DAYS OF PEACE AND BLUE SKIES TO LAUGH AND SING BENEATH. BUT THESE ARE NOT MINE TO GIVE.
Just give me you. That's all I need.
YOU HAVE ME. ALWAYS.

Spoiler JUST WRITING THOSE DAMN QUOTES MADE ME START CRYING AGAIN. (And OMG, Buruu has a son?!?!! AAACKKK.)


This book ripped. my. heart. out. "Book hangover" is too mild a term for what this book gave me. I'm not even kidding. (I haven't had an ending get under my skin so badly since the series finale of Dexter!) I have never read anything so painful. (You know in Saw 2 where she has to jump into a pit of uncapped syringes and swim around in it? Yeah, it was like that. JAY KRISTOFF, YOU ARE A SADISTIC MAN.) I was yelling "NO NO NOOO" and bawling my freaking eyes out. Full on ugly cry, snot and everything. After I finished, I went back and read that scene again, and cried just as much the second time. WHY JAY, WHYYY?! HOW COULD YOU DO THAT?

devastated gif

How am I supposed to continue living after that?
Spoiler HOW CAN I LIVE IN A WORLD WITH NO BURUU IN IT?! HOW?!?!! I was worried that he would die when I saw the cover - the fact that he's flying off toward the Earthcrusher alone (even though that's not what killed him) was NOT a good sign to me!! I don't know if that was intentional or not. I knew what he was going to do as soon as he started on his nonsense about there being no sense in both of them dying. Never for a second did I think he was pushing the fate on Yukiko. As soon as she was knocked of his back I started yelling and crying, hoping like hell that it wasn't going to happen. But it did. IT DID. AND LIFE CAN NEVER BE THE SAME. And here I thought Daken was the most horrible death I've ever read.
THAT ENDING KILLED ME. I'm dead. What you see now is just ghost Jessi, cursed to wonder the earth as only a shred of her former self. Soulless. Heartless. LIFELESS.

(too dramatic?)

*coughs* In all seriousness, though, I actually sat around for the rest of the day after I finished this. I was unable to do anything else because I felt so depressed. It may sound crazy, but that's how much this book affected me. I have NEVER had a book make me feel so much! I cried while reading this book. I cried after reading this book. I even cried writing this review (which has never, EVER happened before). I cried proofreading this review. I have PTSD. I need a therapist.

Spoiler I am happy that Kin survived. I honestly thought he was dead, too. With all of the other characters dying, I didn't think there would be anyone left! And the part where we find out he didn't actually betray Yukiko? HOLY CRAP. I didn't even think twice when he left her, never imagined he was just playing his part! I was blown away when we found out he was still a good guy!

I freaking looooved meeting the other Arashitoras! EEEP! I loved meeting them and learning about their traditions and history. It was awesome!! I cannot recommend this series enough! A lot of people couldn't get into Stormdancer because it starts slow. STICK WITH IT. At least til Buruu makes an appearance, trust me. You can thank me later.

Favorite quotes:

There it is, Buruu. Home of my clan. Seat of Kitsune power in Shima.
IMPRESSIVE.
You think so?
...NOT REALLY, NO.
Well you're in a lovely mood today.
I WAS TRYING TO BE POLITE.
Maybe stick to what you do best? SARCASM IT IS, THEN.


ALL STORIES END. ALL SONGS CEASE. ALL OF US HAVE OUR ONE FRAGILE MOMENT IN THE SUN, THEN SLEEP FOREVERMORE. BUT MOST SPEND THAT MOMENT OF WARMTH IN MUTE DESPAIR, NEVER KNOWING WHAT IT IS TO LIVE A LIFE EXTRAORDINARY. NEVER KNOWING A SINGLE BREATH WHERE THEIR BLOOD WAS FIRE AND THEIR HEARTS WERE SINGING, A MOMENT THEY COULD GAZE BACK ON AND SAY IN TRUTH "THEN, IF NEVER AGAIN, I WAS ALIVE."



This review was originally posted on Novel Heartbeat. To see a breakdown of my assessment, please visit the full review here.

baya_111's review against another edition

Go to review page

4.0

Still struggled to connect to the characters with this book. Interesting story though. I liked it though.

alexperc_92's review against another edition

Go to review page

5.0

BEST ENDING! Bittersweet and hopeful! Review to come!

storiedadventures's review against another edition

Go to review page

5.0

Ouch. That's what I have to say about this book. It hurt. It tore my heart to pieces! Let me just say Jay Kristoff has something in common with George R. R. Martin. Pain! And yet. I loved it! This is definitely one of my favorite series! I don't think I will every be over the destruction this book has left on me!

strangethedreamer's review against another edition

Go to review page

3.0

Overly dramatic and lots of purple prose. 3 stars because I wanted to know what happened to the characters.

eva_trostlos's review against another edition

Go to review page

5.0

To use Jay Kristoffs own words: This book is a screaming killfest. It's ugly, it's bloody, it's fast, it's tragic, it's incredible.

I loved the first book, I liked the middle child and I really liked the last one. Throughout the whole book I was patting myself on the back, thinking "hey, you're holding it together pretty well, not loosing your shit despite all these cool characters being dismembered and stuff", but the last two pages finally had me in tears.

Thank you Jay Kristoff for this great series. I will miss Yukiko and Buruu, Hana and Yoshi, Michi, Akihito ... all of them.

Write more books mister! I will read them all.