Take a photo of a barcode or cover
shineofthebook's reviews
51 reviews
Królewna. Część 1 by Weronika Anna Marczak
3.0
Dlaczego ja to sobie robię... Nie wiem i bardzo mnie to zastanawia, bo jedyne co słyszałem to słowa "kolejna będzie lepsza" i z takim mottem wystartowałem do czytania kolejnego już tomu Rodziny Monet od Weroniki..., czyli Królewna.
Na początku muszę tylko wspomnieć dlaczego taki tytuł i lecimy dalej, bo może być to dla niektórych zaskoczenie, ale dla mnie również. Padają tu porównania, że nie ważne jak wielki ciężar podniesie i jak wiele łez wyleje - będzie silna. A siła to determinacja i tak jak reszta Monetów - oni mają determinację we krwi i to właśnie ona doprowadziła ich do miejsca i pozycji w której są do teraz...
Jak to ciąg dalszy perypetii rodu Monetów początek książki dopowiada ciąg dalszy ostatnich wydarzeń "Skarbu" co płynnie może zwiastować tylko jedno... wyjazd części braci i Hailie na egzotyczną wyspę, bo kto bogatemu zabroni latać prywatnym odrzutowcem na wakacje w czasie szkoły. Nikt, kogo taka tragedia spotkała... (przeczytasz to zrozumiesz) Jak to na wakacjach bywa... można na nich spotkać różne osoby lecz Monetowie nie mogą sobie ot tak pozwolić na spoufalanie się z innymi i udają się w miejsce gdzie nikt nie będzie wiedział... i tu mamy haczyk. Po przylocie czekał na nich z początku obcy człowiek, którego poznanie wyjaśniło szereg istotnie ważnych rzeczy. Dziewczyna poznaje wtedy docelowy cel tej wyprawy, lecz nie będzie to dla niej, jak się później okaże, łatwa sprawa. Po powrocie z wakacji czeka na ją prawdziwy armagedon zdarzeń, a to przełoży się na pewne ustępstwa ze strony jej opiekuna. Nie ma lekko i pierwsze kroki w dorosłość jakie jakie zrobi mogą zrobić z niej kogoś wielkiego lub nikogo... Bolesne, ale prawdziwe. W całej książce wzruszyłem się dosłownie raz... podczas wzajemnej spowiedzi, do której warto przysiąść na spokojnie i wsłuchać się głęboko.
Jak to w zwyczaju ma nasza Weronika... & kończy ona w momencie mocnego plot twistu... co prowadziło mnie do odpalenia kolejnej części, bo bym nie wytrzymał... Tak, ona wciąga & jestem tego najlepszym przykładem, a ci co nie znają to wiedzą, że wole inne książki.
Kilka przemyśleń, bo chyba na to każdy liczy i dalej będę utrzymywał że jest to taka mocniejsza wersja Rodzinki.pl, ale jak tak zagłębie się to nasza Hailie jest i staje się się coraz śmielsza w stosunku do innych osób jak i do braci... a nawet więcej - zaczyna dorastać i stanie się to co co mogłem przypuszczać...
Powiem, tylko, że... "Świat Monetów jest jak Bangkok... wciągnie i nie wypuści"
Kończąc, chciałbym powiedzieć, że królewna naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyła.
Na początku muszę tylko wspomnieć dlaczego taki tytuł i lecimy dalej, bo może być to dla niektórych zaskoczenie, ale dla mnie również. Padają tu porównania, że nie ważne jak wielki ciężar podniesie i jak wiele łez wyleje - będzie silna. A siła to determinacja i tak jak reszta Monetów - oni mają determinację we krwi i to właśnie ona doprowadziła ich do miejsca i pozycji w której są do teraz...
Jak to ciąg dalszy perypetii rodu Monetów początek książki dopowiada ciąg dalszy ostatnich wydarzeń "Skarbu" co płynnie może zwiastować tylko jedno... wyjazd części braci i Hailie na egzotyczną wyspę, bo kto bogatemu zabroni latać prywatnym odrzutowcem na wakacje w czasie szkoły. Nikt, kogo taka tragedia spotkała... (przeczytasz to zrozumiesz) Jak to na wakacjach bywa... można na nich spotkać różne osoby lecz Monetowie nie mogą sobie ot tak pozwolić na spoufalanie się z innymi i udają się w miejsce gdzie nikt nie będzie wiedział... i tu mamy haczyk. Po przylocie czekał na nich z początku obcy człowiek, którego poznanie wyjaśniło szereg istotnie ważnych rzeczy. Dziewczyna poznaje wtedy docelowy cel tej wyprawy, lecz nie będzie to dla niej, jak się później okaże, łatwa sprawa. Po powrocie z wakacji czeka na ją prawdziwy armagedon zdarzeń, a to przełoży się na pewne ustępstwa ze strony jej opiekuna. Nie ma lekko i pierwsze kroki w dorosłość jakie jakie zrobi mogą zrobić z niej kogoś wielkiego lub nikogo... Bolesne, ale prawdziwe. W całej książce wzruszyłem się dosłownie raz... podczas wzajemnej spowiedzi, do której warto przysiąść na spokojnie i wsłuchać się głęboko.
Jak to w zwyczaju ma nasza Weronika... & kończy ona w momencie mocnego plot twistu... co prowadziło mnie do odpalenia kolejnej części, bo bym nie wytrzymał... Tak, ona wciąga & jestem tego najlepszym przykładem, a ci co nie znają to wiedzą, że wole inne książki.
Kilka przemyśleń, bo chyba na to każdy liczy i dalej będę utrzymywał że jest to taka mocniejsza wersja Rodzinki.pl, ale jak tak zagłębie się to nasza Hailie jest i staje się się coraz śmielsza w stosunku do innych osób jak i do braci... a nawet więcej - zaczyna dorastać i stanie się to co co mogłem przypuszczać...
Powiem, tylko, że... "Świat Monetów jest jak Bangkok... wciągnie i nie wypuści"
Kończąc, chciałbym powiedzieć, że królewna naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyła.
Królewna. Część 2 by Weronika Anna Marczak
3.0
Kolejna książka z serii rodziny Monet kończąca tom 2, czyli Królewnę, i pierwsza z dotychczas, która mi się faktycznie podobała. Nie będzie to dla wszystkich zaskoczenie, ale wreszcie wciągnąłem się w fabułę, ale już tłumaczę co w niej wzbudziło mnóstwo emocji...
Fabularnie podobna i kończąca zarazem dalsze emocjonujące przygody tomu 1, czyli jak niebezpieczne może być dla osoby z nazwiskiem Monet i jakie dziwne akcje mogą się z tym wiązać... prowadząc nie tylko do uszczerbku na zdrowiu, ale nawet do śmierci. Możemy wreszcie zauważyć postęp jaki dokonała Hailie by być dorosłą i niezależną. W zasadzie to ustaliła jedynie warunki z opiekunem, by dostać choć więcej... prywatności, bo o nią głównie chodziło, gdy przyszła do nich mieszkać. Ale wiadomo, nie ma nic za nic i kompromis najważniejszy.
Spytacie... Czy na tym koniec książki, bo trochę mało akcji jak Weronikę przystało - otóż nie! Mamy tutaj jeden z lepszych fragmentów książki, a mianowicie poważną rozmowę z jednym z braci, gdzie "królewna" wyjaśnia sporo spraw i dowiaduje się rzeczy, które namieszają dość mocno w jej życiu. Ale to już odsyłam was do książki, bo za chwilę przejdziemy do... "warto czy nie warto"
Czy ja powiem warto czy nie, to i tak większość z was będzie chciało przeczytać, chociażby na wykreowaną postać Hailie, z którą większość młodych dziewczyn będzie chciało się utożsamić i to są fakty. Młoda, niedająca sobą pomiatać i stawiająca na swoim, a do tego w fazie dojrzewania? Idealny materiał i przykład dla osób, które nie wiedzą co ze sobą zrobić. Nie tak do końca, bo w odróżnieniu od większości nas robaczków nie pochodzimy z takiej Rodziny Monet, którą można utożsamić z Rodziną Ojca Chrzestnego, także pomyślcie co robicie.
A jak w takim razie powinniśmy podejść do książki... Z DYSTANSEM K***A! Zapamiętajcie sobie, że im masz większą władzę, która dostaje Hailie, dostajesz wraz z nią kłopoty.
Fabularnie podobna i kończąca zarazem dalsze emocjonujące przygody tomu 1, czyli jak niebezpieczne może być dla osoby z nazwiskiem Monet i jakie dziwne akcje mogą się z tym wiązać... prowadząc nie tylko do uszczerbku na zdrowiu, ale nawet do śmierci. Możemy wreszcie zauważyć postęp jaki dokonała Hailie by być dorosłą i niezależną. W zasadzie to ustaliła jedynie warunki z opiekunem, by dostać choć więcej... prywatności, bo o nią głównie chodziło, gdy przyszła do nich mieszkać. Ale wiadomo, nie ma nic za nic i kompromis najważniejszy.
Spytacie... Czy na tym koniec książki, bo trochę mało akcji jak Weronikę przystało - otóż nie! Mamy tutaj jeden z lepszych fragmentów książki, a mianowicie poważną rozmowę z jednym z braci, gdzie "królewna" wyjaśnia sporo spraw i dowiaduje się rzeczy, które namieszają dość mocno w jej życiu. Ale to już odsyłam was do książki, bo za chwilę przejdziemy do... "warto czy nie warto"
Czy ja powiem warto czy nie, to i tak większość z was będzie chciało przeczytać, chociażby na wykreowaną postać Hailie, z którą większość młodych dziewczyn będzie chciało się utożsamić i to są fakty. Młoda, niedająca sobą pomiatać i stawiająca na swoim, a do tego w fazie dojrzewania? Idealny materiał i przykład dla osób, które nie wiedzą co ze sobą zrobić. Nie tak do końca, bo w odróżnieniu od większości nas robaczków nie pochodzimy z takiej Rodziny Monet, którą można utożsamić z Rodziną Ojca Chrzestnego, także pomyślcie co robicie.
A jak w takim razie powinniśmy podejść do książki... Z DYSTANSEM K***A! Zapamiętajcie sobie, że im masz większą władzę, która dostaje Hailie, dostajesz wraz z nią kłopoty.
The Infinity Between Us by N.S. Perkins
emotional
funny
inspiring
sad
tense
fast-paced
- Plot- or character-driven? A mix
- Strong character development? It's complicated
- Loveable characters? Yes
- Diverse cast of characters? No
- Flaws of characters a main focus? It's complicated
3.0
Kolejna zachwalana przez wszystkich, a dla mnie trochę taka klapa czytając ta książkę, bo szczerze nie rozumiem hajpu na nią, bo niby jest taka słodka romantyczna, lecz z drugiej strony takla nijaka, jeśli odłączymy tło od bohaterów - o tym później. Co do samej autorki to do tej pory nie czytałem od niej nic póki także nie mam odniesienia, lecz czytałem The Infinity Between Us. Myślę, że mimo wszystko chciałbym przeczytać kolejne jej książki i być może zrobić ReRead... Czas pokaże i tyle w skrócie, bo lecimy z większą dawką...
Książka jest obyczajówką i może dlatego nie podrasowała mi, ale na plus jest sposób napisania - lekki i przyjemny, co powodowało pochłoniecie tej książki dość szybko. Mamy tu dodatkowo wplecione elementy romansu, bo podbija ocenę tylko i wyłącznie. Bohaterowie, których tu mamy są tacy ciut za zwyczajni...
Opisze fabule i sami zobaczycie, że jest to trochę taka przeciętna książka, ale można by to porównać w pewnym stopniu do "Tego lata stałam się piękna". Mianowicie przez 18 lat rodziny Violet i Willa razem przyjeżdżali na wakacje do Ogunquit i jako para "młodych zakochanych" byli tam nierozłączni. W pewnym momencie domek w wyniku tragedii rodzinnych niestety musiał iść na sprzedaż. Pod namową swoich rodziców zarówno Violet, jak i Willa, musza wspólnie dobić targu w sprawie sprzedaży nieruchomości. Tyle czasu, i tyle wspomnień (dobrych i złych), które tam razem przeżyli, na nowo do nich wracają. Ostatnie wakacje, które własnie tam muszą spędzić doprowadzając go do dobrego stanu na nowo budzi w nich nadzieję i złość, ale czy oboje są gotowi na to?
Momentami śmieszna ale i wzruszająca historia o dorastaniu może prowadzić do obudzeniu w was tej dobrej strony. wraz z bohaterką przeżywamy przeszłość i teraźniejszość powodując współczucie i ... no właśnie Stop! W tym momencie wszystko ładnie i pięknie wygląda, ale brak tu czegoś takiego woow! Nie ma ona, mimo pięknej okładki, czegoś więcej do zaoferowania powodując u mnie takie trochę rozczarowanie, bo historia miała potencjał - lecz była zbyt cukierkowa.
Zapomniałbym o czymś co mnie trochę rozdrażniło, co spowodowało irytację i były to sceny erotyczne. niby fajnie opisane, ale czuć, że stworzona jest ona przez kobietę dla kobiet. Sceny opisują wyidealizowane sceny i kobiety są wg. mnie tworzone tam jako dominatorki...
Czy warto czytać? Tak, ale ze względu na lekkość to polecam na zastój. Faceci mogą zobaczyć i przekonać się dlaczego niektóre kobiety są takie a nie inne.
Książka jest obyczajówką i może dlatego nie podrasowała mi, ale na plus jest sposób napisania - lekki i przyjemny, co powodowało pochłoniecie tej książki dość szybko. Mamy tu dodatkowo wplecione elementy romansu, bo podbija ocenę tylko i wyłącznie. Bohaterowie, których tu mamy są tacy ciut za zwyczajni...
Opisze fabule i sami zobaczycie, że jest to trochę taka przeciętna książka, ale można by to porównać w pewnym stopniu do "Tego lata stałam się piękna". Mianowicie przez 18 lat rodziny Violet i Willa razem przyjeżdżali na wakacje do Ogunquit i jako para "młodych zakochanych" byli tam nierozłączni. W pewnym momencie domek w wyniku tragedii rodzinnych niestety musiał iść na sprzedaż. Pod namową swoich rodziców zarówno Violet, jak i Willa, musza wspólnie dobić targu w sprawie sprzedaży nieruchomości. Tyle czasu, i tyle wspomnień (dobrych i złych), które tam razem przeżyli, na nowo do nich wracają. Ostatnie wakacje, które własnie tam muszą spędzić doprowadzając go do dobrego stanu na nowo budzi w nich nadzieję i złość, ale czy oboje są gotowi na to?
Momentami śmieszna ale i wzruszająca historia o dorastaniu może prowadzić do obudzeniu w was tej dobrej strony. wraz z bohaterką przeżywamy przeszłość i teraźniejszość powodując współczucie i ... no właśnie Stop! W tym momencie wszystko ładnie i pięknie wygląda, ale brak tu czegoś takiego woow! Nie ma ona, mimo pięknej okładki, czegoś więcej do zaoferowania powodując u mnie takie trochę rozczarowanie, bo historia miała potencjał - lecz była zbyt cukierkowa.
Zapomniałbym o czymś co mnie trochę rozdrażniło, co spowodowało irytację i były to sceny erotyczne. niby fajnie opisane, ale czuć, że stworzona jest ona przez kobietę dla kobiet. Sceny opisują wyidealizowane sceny i kobiety są wg. mnie tworzone tam jako dominatorki...
Czy warto czytać? Tak, ale ze względu na lekkość to polecam na zastój. Faceci mogą zobaczyć i przekonać się dlaczego niektóre kobiety są takie a nie inne.
Beginning Moon by Jedersafe, Jedersafe
3.0
Książkę znalazłem przypadkiem i to ze względu na samą okładkę, która od razu wpadł;ami w oko co również miało wpływ na zainteresowanie, bo nie jest to kolejna słodka książka z jakaś obściskującą się parą na okładce,a po prostu... z różą, niebieską śliczną różą co nie zdradza wiele z historii, a wręcz przeciwnie - zaciekawia czytelnika.
Książka Beginning Moon, jako pierwszy tom Trylogia Universe, wypada dość średnio w porównaniu do rozgłosu jakim była obdarzony i cała otoczka jaka była tu zrobiona co rozumiem, bo jest to debiut naszej młodej autorki Jedersafe. Liczę, że jeśli wezmę kolejny tom to będzie to wielki krok jakościowy, bo historia ma potencjał stąd ta ocena.
Może i za mocno, a może i nie, ją oceniam, ale spróbujcie podejść do tego na chłodno i obiektywnie - polecam. Mimo, iż z autorką prawie wcale się nie znamy (jedynie gdzieś tam napisze na instagramie czasem) przez co nie zaburza to opinii jak co u niektórych osób, wiem jedno - ma dziewczyna talent i to w jaki sposób opisuje poszczególne rzeczy podobało mi się, ale mam kilka uwag...
Jest kilka aspektów w całości, które polecam, a które od razu obniżyły ocenę i może to złe, ale o tym zaraz po fabule...
Historia romantyczna zawsze powinna chyba zacząć się od tragedii. Nasza świeżo po zdaniu prawo jazdy bohaterka, niezdarna z burzliwą przeszłością, Francessa niefortunnie uszkadza auto Dominica. Powoduje to chęć zrewanżowania się, ale chłopaka jakoś zbytnio nie interesuje szkoda, bo obojga trafia coś czego się nie spodziewali... Za jednej strony mamy porządną dziewczynę, cichą i spokojną, a po drugiej stronie stoi On - gość z przeszłością w kartotece, której każdy by unikał, a do tego nielegalne wyścigi uliczne. Czy może być gorzej? Jasne! Oni dosłownie tracą dla siebie głowę co widzą ich znajomi jak i wrogowie, a to nie wróży nic dobrego. A co z tego wyniknie sprawdzicie czytając całość.
I słyszałem tekst w stylu "to po ch*j się czepiasz jak ci się podoba" i to jest dobre pytanie. Przelało mi się czytanie podobnych książek - on zły, a ona dobra. Co chwilę wymienianie słowa "tęczówki", a nie oczy czy inny zamiennik, spowodowało obniżenie oceny, bo po prostu każdy to stosuje i było tu tego ZA DUŻO. A sięgnąłem po nią bo przyciągnęły mnie zapowiedzi i fabularnie całkiem nieźle to wyszło.
... a wracając jeszcze na moment do ograniczeń, to tak, ma tam SMUTne momenty, które swoją drogą są dobrze napisane.
Czy warto czytać? Jasne. A czy polecam? Hmm, tak, bo dobrze się przy niej bawiłem słuchając jej.
Książka Beginning Moon, jako pierwszy tom Trylogia Universe, wypada dość średnio w porównaniu do rozgłosu jakim była obdarzony i cała otoczka jaka była tu zrobiona co rozumiem, bo jest to debiut naszej młodej autorki Jedersafe. Liczę, że jeśli wezmę kolejny tom to będzie to wielki krok jakościowy, bo historia ma potencjał stąd ta ocena.
Może i za mocno, a może i nie, ją oceniam, ale spróbujcie podejść do tego na chłodno i obiektywnie - polecam. Mimo, iż z autorką prawie wcale się nie znamy (jedynie gdzieś tam napisze na instagramie czasem) przez co nie zaburza to opinii jak co u niektórych osób, wiem jedno - ma dziewczyna talent i to w jaki sposób opisuje poszczególne rzeczy podobało mi się, ale mam kilka uwag...
Jest kilka aspektów w całości, które polecam, a które od razu obniżyły ocenę i może to złe, ale o tym zaraz po fabule...
Historia romantyczna zawsze powinna chyba zacząć się od tragedii. Nasza świeżo po zdaniu prawo jazdy bohaterka, niezdarna z burzliwą przeszłością, Francessa niefortunnie uszkadza auto Dominica. Powoduje to chęć zrewanżowania się, ale chłopaka jakoś zbytnio nie interesuje szkoda, bo obojga trafia coś czego się nie spodziewali... Za jednej strony mamy porządną dziewczynę, cichą i spokojną, a po drugiej stronie stoi On - gość z przeszłością w kartotece, której każdy by unikał, a do tego nielegalne wyścigi uliczne. Czy może być gorzej? Jasne! Oni dosłownie tracą dla siebie głowę co widzą ich znajomi jak i wrogowie, a to nie wróży nic dobrego. A co z tego wyniknie sprawdzicie czytając całość.
I słyszałem tekst w stylu "to po ch*j się czepiasz jak ci się podoba" i to jest dobre pytanie. Przelało mi się czytanie podobnych książek - on zły, a ona dobra. Co chwilę wymienianie słowa "tęczówki", a nie oczy czy inny zamiennik, spowodowało obniżenie oceny, bo po prostu każdy to stosuje i było tu tego ZA DUŻO. A sięgnąłem po nią bo przyciągnęły mnie zapowiedzi i fabularnie całkiem nieźle to wyszło.
... a wracając jeszcze na moment do ograniczeń, to tak, ma tam SMUTne momenty, które swoją drogą są dobrze napisane.
Czy warto czytać? Jasne. A czy polecam? Hmm, tak, bo dobrze się przy niej bawiłem słuchając jej.
Dlaczego szczęśliwy człowiek nie żeni się z kobietą by Marcin Halski, Marcin Halski
4.0
Zanim ją przeczytasz sprawdź czy masz dużo dystansu do siebie czy otoczenia. Mam kilka przemyśleń, luźnych przemyśleń, bo sam nie lubię pisać recenzji.
A co do samej książki, to nie, nie jest to kolejna kretyńska pozycja aroganckiego, bezdusznego samotnego faceta, którą ktoś uzna za nie potrzebną, a wręcz przeciwnie - ktoś to wreszcie musiał napisać.
Zaczynając czytać tę książkę miałem, w miarę jej poznawania, takie... co tu się stało i czy autor nie postradał zmysłów pisząc ją? Widocznie uznał, że ktoś musi to w końcu wam powiedzieć, a kosztowało go to pewnie wiele zachodu i wysiłku. Także drogie panie - więcej dystansu do siebie proszę.
Wiele hejtu czy jadu wyleje się pewnie na mnie czy na niego, ale sporo informacji co do waszych torebek czy ubrań aż po sytuację związane z szykowaniem się do wyjścia czy najbardziej ekstremalną sytuację waszego "focha" jest prawdą ... mimo iż żaden facet się do tego nie przyzna.
Nie, żebym narzekał na was kobiety. Wręcz przeciwnie, bo budzicie w nas podziw ogarniając to wszystko z zimną krwią. Szacunek
Autor w „Dlaczego szczęśliwy człowiek nie żeni się z kobietą” w sposób stricte humorystyczny, i z dystansem, opisuje stereotypy jakie od lat przypisywane są płci pięknej, co sprawia, że czytając ją, zarówno kobieta czy mężczyzna - ewentualnie para, gwarantujecie sobie dobrze spędzony czas z dawką śmiechu.
I ja wiem, że kobiety momentami mogą czuć się urażone, ale czy faktycznie mają za co? Przecież wspólne życie to nie tylko kobieta i jej świat z dodatkiem faceta lecz powinniśmy tworzyć jedność.
Pośmialiśmy się, a teraz na poważnie. To jest dziwna książka, ale zastanawiam się dlaczego ona powstała? I pewnie każdy się zastanawia. Powiem wam! Powstała ona tylko dlatego, że jeden gość chciał pokazać jak faktycznie wygląda związek partnerski widziany okiem faceta.
A komu polecam tą książkę... wszystkim, bo zarówno kobieta odnajdzie szereg rzeczy z którymi się utożsami i które przemyśli dlaczego takie faceci mają do niej nastawienie, a także facet być może zobaczy, że kobieta przy odpowiednim podejściu nie jest taka zła i może warto, zamiast walczyć, się z nią dogadać.
A co do samej książki, to nie, nie jest to kolejna kretyńska pozycja aroganckiego, bezdusznego samotnego faceta, którą ktoś uzna za nie potrzebną, a wręcz przeciwnie - ktoś to wreszcie musiał napisać.
Zaczynając czytać tę książkę miałem, w miarę jej poznawania, takie... co tu się stało i czy autor nie postradał zmysłów pisząc ją? Widocznie uznał, że ktoś musi to w końcu wam powiedzieć, a kosztowało go to pewnie wiele zachodu i wysiłku. Także drogie panie - więcej dystansu do siebie proszę.
Wiele hejtu czy jadu wyleje się pewnie na mnie czy na niego, ale sporo informacji co do waszych torebek czy ubrań aż po sytuację związane z szykowaniem się do wyjścia czy najbardziej ekstremalną sytuację waszego "focha" jest prawdą ... mimo iż żaden facet się do tego nie przyzna.
Nie, żebym narzekał na was kobiety. Wręcz przeciwnie, bo budzicie w nas podziw ogarniając to wszystko z zimną krwią. Szacunek
Autor w „Dlaczego szczęśliwy człowiek nie żeni się z kobietą” w sposób stricte humorystyczny, i z dystansem, opisuje stereotypy jakie od lat przypisywane są płci pięknej, co sprawia, że czytając ją, zarówno kobieta czy mężczyzna - ewentualnie para, gwarantujecie sobie dobrze spędzony czas z dawką śmiechu.
I ja wiem, że kobiety momentami mogą czuć się urażone, ale czy faktycznie mają za co? Przecież wspólne życie to nie tylko kobieta i jej świat z dodatkiem faceta lecz powinniśmy tworzyć jedność.
Pośmialiśmy się, a teraz na poważnie. To jest dziwna książka, ale zastanawiam się dlaczego ona powstała? I pewnie każdy się zastanawia. Powiem wam! Powstała ona tylko dlatego, że jeden gość chciał pokazać jak faktycznie wygląda związek partnerski widziany okiem faceta.
A komu polecam tą książkę... wszystkim, bo zarówno kobieta odnajdzie szereg rzeczy z którymi się utożsami i które przemyśli dlaczego takie faceci mają do niej nastawienie, a także facet być może zobaczy, że kobieta przy odpowiednim podejściu nie jest taka zła i może warto, zamiast walczyć, się z nią dogadać.
Dobrze zagrane by Anna Ryś, Anna Ryś
4.0
Mało ostatnio sięgam po typowe książki młodzieżowe, ale spróbuje was zachęcić do przeczytania. Może i nie będzie to typowa recenzja, że powinna posiadać części składowych. Ale powiem wam już, że warto mimo iż jest to debiut Ani, w który całkiem dobrze to zostało zagrane...
Troszkę fabuły byście wiedzieli "O co tu chodzi". Cała historia zaczyna się od przeprowadzki naszej bohaterki Pati do dość małego miasteczka, gdzie każdy się zna i może być to sporym problemem. Ma ona jedną pasję, czyli piłkę nożną co jest to niespotykaną pasją u dziewczyn i było to coś co mnie do niej przyciągnęło. Chce się spełniać w niej i całkiem przypadkiem trafia do KS Torpeda co z perspektywy czasu nie było przypadkiem i co było jednocześnie wstępem do stworzenia drugiej rzeczywistości, czyli Pawła. I ja wiem, że brzmi to historia rodem z matrixa, ale już wyjaśniam... gdy jest Pati to jest kobieca, ale po przebraniu się w Pawła zmienia się w osobę bardziej "męską"... Ich przygoda w drużynie będzie z punktu widzenia czytelnika dość zaskakująca. W tym momencie skończę, i zapraszam na czytanie... a ja spróbuję cię jeszcze bardziej przekonać do czytania tej książki... bo nieźle się bawiłem.
W "Dobrze Zagrane" mamy nie tylko mowę o samej pasji do futbolu, która jest tu na pierwszym miejscu, ale mamy także poruszane wątki romantyczne między bohaterami, gdzie te emocje są prawdziwe, lecz niekiedy chaotyczne - co wpływa pozytywnie na odbiór. W pewnych momentach miałem takie... "przyjdę i palne ta bohaterkę po prostu to zmądrzeje".
Przechodzimy już spokojnie to mini podsumowania... będzie grubo - tak jak książka.
Książka mimo, iż gabarytowo jest dość spora to jej zaletą jest posiadanie całej masy pełnych humoru dialogów co przełożyło się na szybkość pochłaniania jej w tempie błyskawicznym. Dodatkowo akcja przeplatająca się z przemyśleniami bohaterów daje taki dobry vibe.
Wreszcie przyszedł czas na samą oprawę, ale ... nie wspomnę tutaj o tym, bo każdy ma swój gust i jeśli osadzić grafikę w realiach fabuły i bohaterów to oddaję ona taką młodzieżową stylistykę. Jest to Dobrze Zaprojektowane mimo iż czytając ją miałem taką inną wizję jak mogłaby by ona wyglądać. Dlaczego nie? Co człowiek to inne wyobrażenie.
Mam kilka takich przemyśleń, ale ... Czy warto ją przeczytać czy da wam ona coś?
Jasne, że tak, bo każdy z was odnajdzie tam cząstkę siebie i bohatera z którym może się utożsamić.
Troszkę fabuły byście wiedzieli "O co tu chodzi". Cała historia zaczyna się od przeprowadzki naszej bohaterki Pati do dość małego miasteczka, gdzie każdy się zna i może być to sporym problemem. Ma ona jedną pasję, czyli piłkę nożną co jest to niespotykaną pasją u dziewczyn i było to coś co mnie do niej przyciągnęło. Chce się spełniać w niej i całkiem przypadkiem trafia do KS Torpeda co z perspektywy czasu nie było przypadkiem i co było jednocześnie wstępem do stworzenia drugiej rzeczywistości, czyli Pawła. I ja wiem, że brzmi to historia rodem z matrixa, ale już wyjaśniam... gdy jest Pati to jest kobieca, ale po przebraniu się w Pawła zmienia się w osobę bardziej "męską"... Ich przygoda w drużynie będzie z punktu widzenia czytelnika dość zaskakująca. W tym momencie skończę, i zapraszam na czytanie... a ja spróbuję cię jeszcze bardziej przekonać do czytania tej książki... bo nieźle się bawiłem.
W "Dobrze Zagrane" mamy nie tylko mowę o samej pasji do futbolu, która jest tu na pierwszym miejscu, ale mamy także poruszane wątki romantyczne między bohaterami, gdzie te emocje są prawdziwe, lecz niekiedy chaotyczne - co wpływa pozytywnie na odbiór. W pewnych momentach miałem takie... "przyjdę i palne ta bohaterkę po prostu to zmądrzeje".
Przechodzimy już spokojnie to mini podsumowania... będzie grubo - tak jak książka.
Książka mimo, iż gabarytowo jest dość spora to jej zaletą jest posiadanie całej masy pełnych humoru dialogów co przełożyło się na szybkość pochłaniania jej w tempie błyskawicznym. Dodatkowo akcja przeplatająca się z przemyśleniami bohaterów daje taki dobry vibe.
Wreszcie przyszedł czas na samą oprawę, ale ... nie wspomnę tutaj o tym, bo każdy ma swój gust i jeśli osadzić grafikę w realiach fabuły i bohaterów to oddaję ona taką młodzieżową stylistykę. Jest to Dobrze Zaprojektowane mimo iż czytając ją miałem taką inną wizję jak mogłaby by ona wyglądać. Dlaczego nie? Co człowiek to inne wyobrażenie.
Mam kilka takich przemyśleń, ale ... Czy warto ją przeczytać czy da wam ona coś?
Jasne, że tak, bo każdy z was odnajdzie tam cząstkę siebie i bohatera z którym może się utożsamić.